Sięgając po kolejny poradnik urodowy liczę na sporą dawkę wiedzy. Za każdym razem mam nadzieję, że uda mi się znaleźć ideał, który mogłabym polecić każdemu bez wyjątku i tym razem jest naprawdę blisko!
Pierwszą książkę Kwiatkowskiej przeczytałam już jakiś czas temu, ostatnio trafiła również do ulubieńców wiosny 2018 , więc gdy pojawiła się kontynuacja, ponownie zajrzałam do pierwszej i sięgnęłam po nową, uzupełniającą wiedzę. Książki są utrzymane w podobnym stylu: Azjatycka pielęgnacja jest w kolorach różu, a Pielęgnacja przez cztery pory roku w błękicie. Ilustrujące je zdjęcia pochodzą z banków darmowych zdjęć, niektóre z nich widziałam już kilkukrotnie w innych miejscach. Obie książki liczą około 250 stron w miękkiej okładce, zapisanych wygodnym do czytania drukiem i przetykanych wspomnianymi zdjęciami lub cennymi, pielęgnacyjnymi wskazówkami.
Wydanie prezentuje się kobieco i przyjemnie dla oka, ale to treść gra tu pierwsze skrzypce i jak na ten moment książki Barbary Kwiatkowskiej są najlepszymi poradnikami pielęgnacyjnymi, jakie przeczytałam. Książki bardzo dobrze się uzupełniają i podczas gdy pierwsza wprowadza w podstawy pielęgnacji, to druga rozszerza jej zakres, pokazuje jak na tej bazie układać własny rytuał i odpowiada na kolejne wątpliwości, które powstają w głowach osób zaczynających świadomą pielęgnację.
Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku zaczyna się od krótkiego wstępu przypominającego, że pielęgnacja skóry jest jedynie jednym z elementów wpływających na jej stan – to jak się odżywiamy, wysypiamy, żyjemy oddziałuje nieprzerwanie i niestety pielęgnacją nic nie zdziałamy, jeśli reszta jest zaniedbana. Myślę, że warto to sobie uświadomić już pierwszej chwili, by później nie pokładać nadziei w pielęgnacji jako środku do radykalnej transformacji skóry.
Dalej Kwiatkowska przeprowadza nas przez wszystkie etapy pielęgnacji – oczyszczanie, tonizowanie i pielęgnację, udzielając wskazówek jak je poprawnie wykonać. Przy każdym z etapów opowiada nieco o składnikach oraz dobieraniu ich do cery. Do demakijażu sugeruje używać oleje z emulgatorem, wskazując je jako preferowane w stosunku do OCM – tu akurat nie wyjaśnia dlaczego, a byłam ciekawa jej powodów.
Do oczyszczania natomiast nie poleca mydeł (oprócz aleppo czy glicerynowych, bardziej przyjaznych skórze) stosowanych chętnie przez wiele osób i wyjaśnia różnicę pomiędzy tradycyjnym mydłem a syndetem. Ja akurat nie jestem fanką mydeł, nawet tych naturalnych. W tym fragmencie zastanawiała mnie jeszcze jedna drobna rzecz – polecanie płynu micelarnego do oczyszczania skóry. Co prawda dalej jest podpowiedź, by chociaż co kilka dni jednak wody użyć, ale osobiście uważam, że pozostawianie substancji myjących wymieszanych na skórze z jakimiś resztkami zanieczyszczeń (bo nie spłukujemy ich wodą) nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Wobec całej przekazywanej w bardzo uporządkowany sposób wiedzy powyższe elementy są naprawdę drobnym problemem. O ile nie mamy raczej wskazówek, czego unikać, to dowiadujemy się obszernie jakich składników szukać w kosmetykach. Bardzo cenne są tabele opisujące właściwości i sugerujące do jakiej cery nadadzą się poszczególne hydrolaty i oleje. W części poświęconej składnikom będącym filarami pielęgnacji Kwiatkowska umieściła również informacje na temat rodzajów witaminy A i C oraz peptydów i kwasów AHA, PHA i BHA. Akurat o kwasach jest tych informacji najmniej, a przydałby się krótki opis każdego po kolei, ale jakiś ogląd na ich działanie otrzymujemy. Dzięki temu przeglądowi jesteśmy w stanie dostosować wybór składników do potrzeb każdej cery.
Kolejnym cennym elementem książki Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku jest obalanie wielu stereotypów istniejących wśród osób, które coś tam usłyszały o pielęgnacji, ale nie mają pojęcia, z czym się to wszystko je. Przykładowo: kosmetyków nie dobiera się do wieku osoby, oleje mogą być także używane przez osoby o tłustej cerze, a kremy do twarzy w wielu przypadkach nadają się też pod oczy.
Całą przekazaną wiedzę autorka na koniec podsumowuje w praktyce – pokazuje jak ułożyć etapy pielęgnacji i co można w nich zastosować, odpowiednio dla różnych typów cery. Jest to pewna interpretacja pielęgnacji warstwowej, ale podczas czytania książki nie miałam wcale wrażenia, by autorka bardzo czerpała z azjatyckich inspiracji. Całość jest dobrze dostosowana do naszych polskich warunków, przemyślana i niezwykle pomocna w ułożeniu wiedzy w głowie, a następnie własnego, codziennego rytuału pielęgnacyjnego.
Druga książka pod tytułem Pielęgnacja skóry przez cztery pory roku. Azjatyckie inspiracje jest idealnym uzupełnieniem pierwszej. Bazuje na wiedzy, która została wcześniej przekazana i pokazuje, jak jej użyć do rozbudowania i rozłożenia pielęgnacji na cały rok, biorąc pod uwagę zmiany pogody. Kwiatkowska przypomina nieco podstaw, z których buduje całoroczną, pielęgnacyjną bazę, a następnie podpowiada jakie substancje najlepiej się sprawdzą lub będą bezpieczne w jakiej porze roku.
Przykładowo najlepszą porą na kuracje złuszczające kwasami czy retinoidy będzie jesień i niezbyt mroźna zima, latem pielęgnacja będzie lżejsza, a zawsze warto pamiętać o antyoksydantach. W tej części dowiadujemy się dlaczego autorka nie poleca OCM, jak powstają przebarwienia i jakie składniki kosmetyczne są najskuteczniejsze w walce z nimi, a także nieco o opaleniźnie z tubki dla każdego.
Ciekawym rozszerzeniem jest także rozdział o maseczkowaniu jako dodatkowym etapie pielęgnacji oraz przegląd właściwości glinek, alg i innych składników, z których można przygotować domowe maseczki dla każdej cery. Tutaj ponownie Kwiatkowska sięga do znanego nam z pierwszej części formatu tabeli jasno obrazującej działanie i zastosowanie każdego surowca.
Ostatni, tematyczny rozdział jest poświęcony makijażowi, a więc czemuś, co wydawałoby się niezwiązane z pielęgnacją, ale nic bardziej mylnego. Autorka podpowiada jak w swój makijaż wpleść elementy pielęgnujące skórę, nie tylko zakrywające jej mankamenty. Na koniec otrzymujemy jeszcze sporo wiedzy w formie pytań i odpowiedzi. Wiele z nich to często powtarzane półprawdy, które tu zostają zdemaskowane i rozwiane. To niezwykle cenna wiedza dla wielu czytelników!
W Pielęgnacji skóry przez cztery pory roku mamy już znacznie więcej informacji o pielęgnacji azjatyckiej i autorka oddaje głos dwóm blogerkom, które są fankami tego typu rozwiązań. Kociamber w podróży podpowiada jak wygląda np. kwestia olei czy filtrów w Korei, a Magda Lach pisze o trikach makijażowych wartych zastosowania dla uzyskania popularnej w Azji glass skin.
Dowiadujemy się także więcej o kosmetykach rozświetlających i rozjaśniających, czy masażu gua sha, który już od jakiegoś czasu mnie ciekawi – na pewno wypróbuję taką płytkę! Po głównych rozdziałach możemy jeszcze zajrzeć do słowniczka pojęć, a także długiej listy bibliografii, na której został oparty poradnik. Daje nam to świetną okazję, by poszerzać widzę, wykorzystując wybrane z listy pozycje.
Poradniki pielęgnacyjne Barbary Kwiatkowskiej świetnie się uzupełniają i dają solidne podstawy każdej czytelniczce. Czerpią pewnie inspiracji z Azji, ale wszystko przekładają na nasz rodzimy grunt i pokazują, jak odpowiednio zadbać o skórę. Skutecznie systematyzują wiedzę, opisują filary pielęgnacji, właściwości i zastosowania wielu składników, obalają krążące mity oraz uczą jak samodzielnie, bazując na tych wszystkich informacjach, ułożyć plan dostosowany do swoich potrzeb i preferencji. Zdecydowanie polecam zapoznać się z obiema pozycjami, chociaż właśnie pierwsza z nich to absolutny must have!
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!
Dzięki za ta recenzje, bardzo rzeczowo napisana. Dotarłam do niej przypadkiem bo pojawiła się właśnie trzecia książka Barbary Kwiatkowskiej i szukam w sieci czy warto ją kupić. Znasz może trzecią książkę? Zgodnie z opisem jest o problemach skory a ja męczę się z moją nadwrażliwą skórą i szukam porad. Jest dość droga, więc zastanawiam się czy warto kupować, ale po twojej pozytywnej recenzji poprzednich książek tej autorki chyba się zdecyduje;)
Trzecia część to nowość. Nie czytałam, więc trudno mi coś powiedzieć. Zakładam, że może być ciekawa 🙂