Za kilka dni w księgarniach pojawi się książka skupiająca na tworzeniu domowych, naturalnych kosmetyków. Jeśli jesteś zainteresowana tematem, czytaj dalej.
Książka Clean beauty trafiła do mnie prosto z wydawnictwa, jako egzemplarz przedpremierowy. Została napisana przez dwie dziewczyny z Londynu, które połączyło zamiłowanie do zdrowego jedzenia i zdrowych kosmetyków. Po przeczytaniu składów używanych przez siebie kosmetyków stwierdziły, że chcą dla swojej skóry czegoś lepszego, tak samo jak zwracały uwagę na pochodzenie żywności. Założyły wspólnie bloga (klik), firmę kosmetyczną, a w końcu i napisały książkę.
Książka liczy sobie 200 stron i wydana została w miękkiej okładce, na przyjemnym w dotyku, gładkim papierze. Wnętrze, podobnie jak i okładka, jest pełne koloru. Zawiera mnóstwo zdjęć produktów oraz gotowych kosmetyków, a niektóre strony dodatkowo wydrukowano na kolorowym tle, chociaż to czasami utrudnia czytanie i tak dość cienkiej czcionki. Autorki używają przyjemnego, prostego języka, a nazwy ich przepisów są przeurocze i często nawiązują do kultury popularnej (Buszująca w owsie, Wnikliwa Halina, Romans w tropikach).
Piękno z lodówki, czyli kosmetyczna książka kucharska
Jak zrobić peeling z kefiru? Ile dni można przechowywać bananową maseczkę w lodówce i czy jest sposób na naturalne rozjaśnienie włosów? Na 280 stronach książki ekspertki od ekologicznych kosmetyków krok po kroku pokazują nam, że zdrowe kremy czy maseczki nie wymagają miesięcy nauki i tajemniczych składników. Książka podzielona jest na trzy części: ciało, włosy i twarz. W każdej znajdziemy zarówno przepisy, jak i trochę teorii. Piękne zdjęcia i przejrzyste receptury zachęcą nawet największego sceptyka!
Książka zaczyna się bardzo praktycznie: od uwag o urządzaniu domowego “laboratorium” kosmetycznego – słoiczki, buteleczki, łyżeczki, waga; zachowaniu higieny przy przygotowywaniu kosmetyków i wykonywaniu testów alergicznych przed pierwszym użyciem. Mamy także przegląd najważniejszych kategorii składników, takich jak oleje, olejki eteryczne, hydrolaty, masła, glinki i inne.
Pomiędzy przepisami autorki umieszczają krótkie wpisy na pielęgnacyjne tematy. Można z nich poznać sporo informacji o budowie skóry, działaniu wolnych rodników czy naturalnych kosmetykach do makijażu. Dziewczyny poruszają bardzo istotny temat wprowadzania nowych kosmetyków pojedynczo, aby wiedzieć, które z nich nam szkodzą lub działają szczególnie dobrze. Drugą kwestią, która budzi wątpliwości jest używanie konserwantów. Tutaj przeczytamy przekonywujące wyjaśnienie wymogu dodawania go do produktów opartych na wodzie, które z tego względu szybko się psują.
Niestety zdarzają się i fragmenty nieco dziwne albo przedstawiające swego rodzaju półprawdy. Dobrym przykładem są polecane oleje i masła. Autorki w pewnym miejscu zwracają uwagę, że różne surowce charakteryzują się różną komedogennością, co warto sprawdzać przed użyciem i szczególnie przy problemach z cerą, natomiast dalej polecają np.:
- masło kakaowe do każdej skóry => do ciała jak najbardziej, ale jest mocno komedogenne, więc nada się raczej do cer suchych i dojrzałych
- olej kokosowy praktycznie do wszystkiego => jw. oraz jeśli chodzi o włosy, raczej do niskoporowatych, bo na innych może powodować “siano”
- olej arganowy na trądzik i nadmierne wydzielanie sebum => skupiłabym się na innych olejach bardziej celujących w ten problem, np. konopnym
- olej z pestek moreli jako lekki olej => istnieje wiele lżejszych olei, kiedy ten jest raczej pośredni, np. ogórecznik
Najistotniejszą częścią książki są oczywiście przepisy. Tak jak na co dzień chcemy jeść świeżą żywność, podobnie warto zapewnić skórze tak samo świeże składniki. Obie te kwestie można połączyć i przygotowując posiłek, zrobić także coś dla ciała. W pierwszej połowie książki znajdują się przepisy praktycznie z lodówki.
Bazą są owoce jak banany czy truskawki, warzywa jak np. jarmuż i awokado oraz dodatki typu miód i mleko kokosowe. Przepisy są podzielone na te skupiające się na twarzy, ciele oraz włosach. W drugiej połowie mamy identyczny podział, z tą różnicą, że bazą do produkcji są surowce kosmetyczne, które był wcześniej omówione – spirulina, oleje, aloes itd.
Wśród przepisów znajdziemy od najprostszych mieszanek olei, rozgniecionych owoców wymieszanych np. z miodem, czy glinek z hydrolatem po płyn micelarny, suchy szampon, dezodorant czy balsam do ust. Każdemu przepisowi poświęcono jedną stronę, uwzględniając takie elementy jak proporcje, opis właściwości używanych składników, sposób przygotowania, czas przydatności do użycia oraz dodatkowe wskazówki jak np. jaki składnik można wymienić albo do czego jeszcze wykorzystać kosmetyk.
Mnie najbardziej zaciekawił m.in płyn micelarny i maseczka peel-off ze zdjęcia poniżej. Bardzo lubię taką formułę, więc jak tylko uda mi kupić agar, na pewno ją sobie przygotuję.
Zdecydowana większość przepisów jest bardzo prosta i szybka w wykonaniu oraz nie wymaga drogich składników, chociaż zdarzają się i rzadsze albo droższe, np. olej z opuncji figowej lub jagody camu camu. Zdarzają się również nietrafione wg. mnie porady: wykorzystanie w pudrze/bronzerze cynamonu, który może dość mocno podrażniać skórę twarzy, pozostawienie glinki aż do wyschnięcia, czy użycie toniku z octem także do demakijażu. Mam tylko nadzieję, że nikt nie spróbuje tak nasączonym wacikiem zmyć makijażu oczu.
Clean Beauty. Przepisy na kosmetyki z lodówki to ładnie wydana pozycja z mnóstwem przepisów, które wykona każdy sam we własnej kuchni. Znajduje się w niej pewna dawka nieścisłości, które trudno będzie wychwycić osobie zaczynającej przygodę z naturalną pielęgnacją, mimo to może ona skorzystać z większości propozycji bez obawy o jakieś negatywne skutki stosowania. Do mnie dużo bardziej trafiają przepisy z drugiej części poświęconej surowcom, ale idea nakładania na skórę tego, co można zjeść dość prosto obrazuje siłę naturalnych składników.
Jeśli lubicie mieć pod ręką dawkę inspiracji DIY to możecie zaopatrzyć się w Clean beauty, mając jednak na uwadze, że część podanych informacji może być niepełna i warto doczytać o konkretnych składnikach przed ich zastosowaniem. Książka ma premierę już 14 marca i będzie ją można kupić za około 30 zł.
Koniecznie zerknijcie też do recenzji Arsenic, która w nawiązaniu do książki świetnie tłumaczy działanie emulgatorów i poleca inne alternatywy dla fanów kosmetyków DIY!
Robicie samodzielnie kosmetyki? Korzystacie z książkowych poradników w tej dziedzinie? Dajcie znać, jacy są Wasi ulubieńcy!
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!
Ciekawie się zapowiada i cena też kusząca 🙂
Przepisy naprawdę fajne i proste. Każdy może spróbować 🙂
Zauważyłam już na kilku blogach pojawienie się na rynku tej książki, ale ogólnie mam problem z tego typu publikacjami. Bardzo często są wszelkie maści nieścisłości lub wręcz nieprawdziwe informacje (sporo kontrowersji przecież było wokół książki pewnej skin coach) i to mnie martwi. Wolę czytać zweryfikowane treści, najlepiej poparte wynikami badań. Boję się też trochę lodówkowych kosmetyków, bo nie mam dostępu do własnych warzyw czy owoców, a sklepowym nie ufam. Zamiast kłaść na twarz pestycydy, wolę jednak już kosmetyki ze składnikami choćby syntetycznymi – je przynajmniej ktoś przebadał 😉
Doskonale Cię rozumiem, bo sama czytam po kilka badań, zanim wyrobię sobie jakiekolwikek opinie. Skin coach nawet nie tknęłam po recenzji na Kosmetologia naturalnie, ale z czystym sercem mogę Ci polecić Skóra – azjatycka pielęgnacja po polsku. Recenzja się dopiero napisze, ale mogę powiedzieć, że jest naprawdę rzetelnie napisana i przechodzi przez wszystkie najistotniejsze aspekty pielęgnacji. Druga kwestia składników – niestety znowu masz rację z tymi pestycydami i aż strach iść na zakupy. Wśród naturalnych składników do kosmetyków DIY są też glinki, aloes, oleje, wody kwiatowe itd. , więc jest w czym wybierać. Z tego mogłabyś spróbować zrobić coś w… Czytaj więcej »
Bardzo lubię naturalne kosmetyki i sporo z nich używam codziennie, dlatego książka Clean Beauty wydawała mi się bardzo ciekawa. Nie lubię jednak, kiedy ktoś chociaż odrobinę mija się z prawdą, ponieważ tak jak zauważyłaś, mniej wyedukowanego w temacie czytelnika (czyli np. mnie) wprowadzi w błąd.
Same przepisy są fajne, jednak te nieścisłości rzeczywiście mogą kogoś zmylić. Mam w książkowych zapasach Klaudynę Hebdę, jeszcze nie przeczytaną, ale po kartkowaniu widać, że się dobrze zapowiada. Może ta pozycja by Cię zainteresowała 🙂