Witamina C to jeden z moich ulubionych składników, szczególnie ta olejowa! dzisiaj chciałabym przedstawić 2 produkty które je zawierają.
SPIS TREŚCI
Lifting serum dwufazowe, Natural secrets
Na to serum zdecydowałam się po pozytywnych recenzjach Asi @1001pasji i zachętach Magdy z @kremdelakrem.
Serum teoretycznie jest przeznaczone do skór dojrzałych, z oznakami fotostarzenia, ale nie widziałam przeciwwskazań, by zastosować je i u mnie: na cerze mieszanej, dość tłustej, naczyniowej, z pierwszymi zmarszczkami. Zastosowane oleje nie wydają się dla takich cer zbyt ciężkie, a inne składniki powinny świetne wspierać pozostałe problemy:
- ujędrniający olej z opuncji, dość lekki z pestek malin i nadający słoneczny kolor rokitnik – zawierają cenne kwasy tłuszczowe uzupełniające barierę naskórkową
- witamina C w formie olejowej – obecnie 5%, w mojej wersji było bodajże 2% – rozświetlająca skórę, wzmagająca produkcję kolagenu
- kwas ferulowy i Q10 – działający antyoksydacyjnie, ochronnie przed wolnymi rodnikami wywoływanymi działaniem promieni UV
- pomidory, czereśnie i borówki – również antyoksydacyjne i wspierające naczynka
- lotos oraz drożdże – regulujące delikatnie sebum
- bajkalina – o udowodnionym działaniu przeciwstarzeniowym
- lukrecja i fermenty – łagodzące
- gliceryna, sorbitol i ferment z rzodkwi – nawilżające skórę
Opuntia Ficus-Indica Seed Oil (olej z opuncji), C13-15 Alkane (emolient), Propanediol (substancja nawilżająca, promotor przenikania), Helianthus Annuus Seed Oil (olej słonecznikowy), Nelumbo Nucifera Flower Water (hydrolat z lotosa), Glycyrrhiza Glabra Root Extract (ekstrakt z lukrecji), Malpighia Emarginata Fruit Extract (ekstrakt z aceroli), Lactobacillus/Acerola Cherry Ferment (ferment z czereśni), Ascorbyl Tetraisopalmitate (witamina C), Baicalin (bajkalina), Solanum Lycopersicum Seed Oil (olej z pomidora), Yeast Extract (ekstrakt z drożdży), Pyrus Cydonia Seed Oil (olej z pigwy), Rubus Idaeus Seed Oil (olej z pestek malin) , Hippophae Rhamnoides Fruit Oil (olej rokitnikowy), Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate (ferment z rzodkwi), Aqua (woda), Sorbitol (sorbitol), Moringa Oleifera Seed Oil (olej moringa), Tocopheryl Acetate (wit. E), Glycerin (gliceryna), Feluric Acid (kwas ferulowy), Benzyl alcohol (konserwant), Vaccinium Myrtillus Fruit Extract (ekstrakt z borówki), Ubiquinone (koenzym Q10), Mangifiera Indica Fruit Extract (ekstrakt z mango), Parfum (substancja zapachowa), Dehydroacetic acid (konserwant)
*link do Ceneo jest afiliacyjny
Wygląda imponująco, prawda? Opakowanie jest również piękne – z nadrukowanym napisem, nie naklejką, na grubym, porządnym szkle. Dla mnie jednak okazało się raczej mało praktyczne, bo mam małe dłonie i taką niską, pękatą buteleczkę trzyma się nienajwygodniej – kilka razy byłam blisko wypadku :/
Sam produkt jest w 2 fazach: przezroczystej wodnej i żółtopomarańczowej olejowej, dając razem lekko cytrusowy, rokitnikowy zapach. Każdorazowo należy porządnie wstrząsnąć opakowaniem, by je połączyć, a następnie nabrać pipetką. Ja całą taką pipetkę nakładałam na twarz, szyje i dekolt na skórę zwilżoną tonikiem.
Nie przepadam za takimi formułami, bo czasem to połączenie nie do końca wychodzi, jednak postanowiłam dać im kolejną szansę! Całe szczęście fazy tutaj ładnie się łączyły i nie miałam tego problemu, że na koniec zostałoby znacznie więcej jednej, jak było przy innym kremie (recenzja kremu w płynie Zapach ciszy). Po połączeniu otrzymuje się lekki olejek, który przyjemnie rozkłada się na skórze i tworzy delikatną warstwę, która jednak nie jest przesadnie tłusta, ani lepka.
Wkrótce się wchłania i jak najbardziej nadaje jako produkt antyoksydacyjny pod filtr – zwłaszcza w chłodniejsze miesiące, bo dodatkowo zabezpiecza skórę przed zmiennymi temperaturami olejową warstwą.
O ile skład jest przecudowny, a serum fajnie odżywia skórę bez jej przeciążania, to nie wiem, czy jeszcze do niego wrócę – ciągnie mnie do kolejnych nowości, a tutaj opakowanie też mi trochę przeszkadzało swoją tęgością. Wolałabym takie smuklejsze, gdzie nie obawiałabym się o wyślizgnięcie z dłoni podczas wstrząsania.
Booster Glow hero, Lost with botanicals
Kolejny produkt pochodzi z dobrze mi już znanej marki, w której mam nawet swoje hity 🙂 tym razem do mojej kosmetyczki zawitała jeszcze większa bomba składnikowa, niż zwykle przy Lost!
Tutaj zawartość witaminy C wynosi aż 16%, co stanowi mieszankę skutecznych, stabilnych, ale i znacznie łagodniejszych dla skóry form niż kwas askorbinowy. Dodano wodny kwas etylowany i i formą olejową, a także śliwkę kakadu bogatą w witaminę. Wszystko dla pobudzenia syntezy kolagenu, wzmocnienia naczyń, antyoksydacji i poprawy kolorytu!
To jeszcze nie całość ciekawych składników! Mamy bowiem kolejne silne antyoksydanty chroniące skórę przed wolnymi rodnikami niszczącymi komórki – koenzym Q10 i kwas alfaliponowy. Ponadto glukonolakton, czyli kwas PHA działa przeciwzapalnie, łagodząco i łagodnie mikrozłuszczająco.
Wygląda to naprawdę imponująco 🙂
Rosa Damascena Flower Water (hydrolat różany), Propanediol (substancja nawilżająca, promotor przenikania), 3-O-Ethyl Ascorbic Acid (witamina C), Opuntia Ficus-Indica (Prickly Pear) Seed Oil (olej z opuncji), Rosa Canina Seed Oil (olej z dzikiej róży), Gluconolactone (glukonolakton), Tetrahexyldecyl Ascorbate (witamina C), Ubiquinone (koenzym Q10), Glycerin (gliceryna), Aqua (woda), Terminalia Ferdinandiana (Kakadu Plum) Fruit Extract (ekstrakt ze śliwki kakadu), Thioctic Acid (kwas alfa-liponowy), Sodium Hyaluronate (hialuron), Tocopherol (wit. E), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (olej słonecznikowy), Citrus Tangerina (Tangerine) Peel Oil (olejek mandarynkowy), Xanthan Gum (zagęstnik), Limonene (substancja zapachowa)
A w praktyce? To bardzo ciekawy produkt!
Po pierwsze, pachnie przepięknie! Jak cukierki z mandarynką, soczyście, słodko, pysznie 🙂 Kolor też się zgadza, bo jest słonecznie pomarańczowy, mocno żywy na skórze. Byłam nawet zdziwiona taką intensywnością koloru, jak i konsystencja boostera. Spodziewałam się czegoś mocniej olejowego, choć w składzie olei wiele nie ma.
Okazało się, że formuła nie sprawia problemów i bardzo ładnie nabiera metalowym aplikatorem z kulką. Tutaj zauważyłam, że warto nakładać produkt już na coś innego na skórze. Dlaczego? By użyć go mniej, gdyż w dużych ilościach zostawia pomarańczowy kolor. Można nałożyć go punktowo lub nabrać odrobinę na dłonie i następnie warto całość wmasować w skórę.
Po aplikacji twarz od razu jest bardziej promienna i wygląda na odżywioną, a nawet opaloną. To zasługa zabarwienia produktu, który użyty w małych ilościach wygląda ładnie, a w zbyt dużych daje efekt marchewki ;p
Booster używany w opisany przeze mnie sposób jest zaskakująco wydajny! To tylko 20ml, ale bardzo skoncentrowanych i wystarczy odrobina, by pokryć skórę! Wystarczy więc spokojnie na kilka miesięcy.
Składowo jest piękny, pachnie cudownie i mocno odżywia skórę. Myślę, że to produkt szczególnie dla cer pozbawionych blasku, dojrzałych, wymagających odżywienia, ale także dla lubiących taką formę podania – kulka nie każdemu będzie odpowiadać 🙂
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!