Tym razem chciałabym Wam przedstawić zgrany duet do minimalistycznej pielęgnacji w duchu less waste. To tylko dwa produkty, które mogą niektórym cerom w zupełności wystarczyć jako cała rutyna! A więc do rzeczy – dla kogo są te produkty i jak mi się sprawdziły?
Jeśli jesteście fankami naturalne pielęgnacji, na pewno znacie już Lost with botanicals (dawniej Lush botanicals). To polska marka produkująca świeże kosmetyki z wysokiej jakości składników, bez konserwantów, prosto do lodówki. Wszystkie są zapakowane w chroniące zawartość czarne, eleganckie szkło, które można ponownie wykorzystać – ja myję opakowania i zostawiam sobie na inne produkty. Genialnie wyglądają na półce!
Na blogu znajdziecie już recenzje trzech innych kosmetyków:
- moje ukochane serum antyoksydacyjne Cream in the city
- lekki krem nawilżający In the air
- żelowe serum-maska Rose rain
Każda skóra ma inne potrzeby i wymagania, ale wszyscy potrzebujemy oczyszczenia oraz dawki nawilżenia. Olejek i sok zapewniają jedno i drugie, przez co mogą stanowić fajną bazę dla każdego. Dla niektórych natomiast już nawet całą pielęgnację. W dalszej części postaram się podpowiedzieć, kto może być z takiego minimalizmu zadowolony.
Olejek hydrofilowy Goodbye dire
Po pierwsze, hydrofilowy, czyli jaki? Taki olejek emulguje z wodą i pozwala się łatwo usunąć ze skóry, tworząc mleczną emulsję. To mój ulubiony rodzaj produktu do demakijażu, bo nie trzeba używać gorącej wody, ani żadnych ściereczek, więc minimalizujemy pocieranie i ew. podrażnienia oraz zaczerwienienia.
Propozycja LwB bazuje na olejach z pestek brzoskwini, arbuza i winogron. Olejek jest wzbogacony o sporo pobudzających ekstraktów (kawa, guarana, granat) oraz olejki eteryczne nadające mu intensywny, ale bardzo przyjemny, cytrusowy zapach z wyraźną nuta słodkiej pomarańczy. Demakijaż z tym zapachem to czysta przyjemność!
Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil (olej z pestek brzoskwini), Citrullus Vulgaris (Watermelon) Seed Oil (olej z pestek arbuza), Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil (olej z pestek winogron), Decyl Glucoside (substancja myjąca), Olea Europaea (Olive) Fruit Oil (oliwa), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (olej słonecznikowy), Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil (olej jojoba), Daucus Carota Sativa (Carrot) Seed Oil (olej marchwiowy), Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract (ekstrakt z winogron), Coffea Arabica (Green Coffee) Seed Extract (ekstrakt kawowy), Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract (ekstrakt z grejpfruta), Ficus Carica (Fig) Fruit Extract (ekstrakt z fig), Paullinia Cupana (Guarana) Seed Extract (ekstrakt z guarany), Punica Granatum (Pomegranate) Fruit Extract (ekstrakt z granatu), Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract (ekstrakt z marchwi), Beta-Carotene (beta karoten), Tocopherol (witamina E), Michelia Champaca Flower Oil (olejek eteryczny champaca), Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil (olejek eteryczny cytrynowy), Citrus Aurantium Dulcis (Sweet Orange) Peel Oil (olejek eteryczny pomarańczowy), Limonene, Citral (substancja zapachowa)
Marka poleca 2 metody stosowania go – na mokrą skórę dla wrażliwców i na suchą dla pozostałych. Ja jednak zdecydowanie celuję w druga opcję, bo to pozwalam mu lepiej połączyć się ze wszelkimi zabrudzeniami na skórze. Mieszanka świetnie sunie po skórze, dobrze oczyszcza, a przy tym oferuje efekt aromaterapeutyczny. Dobrze łączy się z wodą i spłukuje, ale nie w 100% – pozostawia delikatny film. Nie mam jednak wrażenia, jakby skóra była tłusta od oleju. Prawdopodobnie na cerach suchych może to być efekt nawet pożądany!
Olejek okazał się u mnie zaskakująco wydajny! Myślałam, że 100 ml zużyję w 3 miesiące, ale mi się nie udało. Ostatecznie stosowałam go nieco po terminie, także do olejowania włosów, nie chcąc zmarnować ani kropli. To spokojnie pojemność na 4-5 miesięcy i tym razem akurat ze względu na formułę kosmetyku nie trzeba trzymać go w lodówce, do tego jego termin ważności sięga 9mcy. Nie róbcie więc mojego błędu, nie trzymajcie go w zapasach na potem!
Choć fajny w stosowaniu, to ja zapewne do niego nie wrócę. Ponad 150zł za produkt do demakijażu pozostający na skórze przez minutę to dla mnie trochę za dużo – wolę te pieniądze włożyć w serum lub krem 🙂
Sok odświeżający|tonik|esencja Juice in motion
Po delikatnym, ale dokładnym oczyszczeniu możemy przejść do dalszej pielęgnacji. I tu właśnie wchodzi Juice in motion. To z jednej strony produkt bardzo specyficzny, a z drugiej bardzo funkcjonalny. Tym razem przeznaczony do przechowywania w lodówce, jak większość produktów marki, a został zamknięty w butelce z dozownikiem pozwalającym powoli wylać odpowiednią porcję.
Soczek jest produktem dwufazowym, co oznacza, że nie ma w nim emulgatorów, a fazy tłuszczowa i wodna są oddzielone. W fazie wodnej znajdziemy wodę oraz przeciwzapalny sok z aloesu, a także nawilżającą glicerynę i mleczko pszczele o właściwościach kojących, łagodzących i antyseptycznych. Fazę tłuszczową natomiast stanowi mieszanka cięższych (pestki brzoskwini, oliwa) oraz lżejszych olei (pestki winogron, arbuza).
Całość wzbogacono m.in. ekstraktami z ujędrniającej guarany i zwalczającego wolne rodniki winogrona oraz mieszanką ekstraktów i olejków eterycznych z cytrusów: z cytryny, grejpfruta, pomarańczy i mandarynki. Cytrusy działają antyoksydacyjnie, antyseptycznie, rozjaśniająco i regulująco na wydzielanie sebum. Z jednej strony dzięki mnogości właściwości mogą one poprawiać stan różnego rodzaju skóry, z drugiej natomiast mogą powodować podrażnienia, a nawet powstawanie podrażnień, gdyż cytrusy stosowane za dnia mogą być fototoksyczne wystawiane na działanie promieni słonecznych (jeśli nie są oczyszczone z substancji fototoksycznych).
Aqua (woda), Aloe Barbadensis Leaf Juice (sok aloesowy), Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil (olej z pestek brzoskwini), Citrullus Vulgaris (Watermelon) Seed Oil (olej z pestek arbuza), Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil (olej z pestek winogron), Olea Europaea (Olive) Fruit Oil (oliwa), Glycerin (gliceryna), Royal Jelly (mleczko pszczele), Paullinia Cupana (Guarana) Seed Extract (ekstrakt z guarany), Citrus Aurantium Amara (Orange) Fruit Extract (ekstrakt z owocu pomarańczy), Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract (ekstrakt z nasion grejpfruta), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract (ekstrakt ze słodkich migdałów), Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract (ekstrakt z winogron), Citrus Limonum (Lemon) Peel Oil (olejek ze skórki cytryny), Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil (olejek ze skórki grejpfruta), Citrus Aurantium Dulcis (Sweet Orange) Peel Oil (olejek ze słodkiej pomarańczy), Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Peel Oil (olejek mandarynkowy), Limonene (substancja zapachowa)
Z tego względu na stosowałam soczek na noc, ale przy codziennym aplikowaniu filtra przeciwsłonecznego, można by używać go i o poranku. Niezależnie od pory dnia czy noc, przed użyciem należy wstrząsnąć energicznie butelką, by połączyć fazy soku. W ten sposób otrzymujemy coś na kształt tłustych oczek w wodnym rosole.
W mojej wieczornej pielęgnacji Juice in motion występował jako tonik/esencja, ale to nie jedyna możliwość. Po pierwsze,można użyć go jako płyn oczyszczający nakładany wacikiem. Wylany na płatek kosmetyczny i przyłożony do oka, by rozpuścić tusz, co prawda łączy się z kosmetykiem, ale zmywanie nie jest specjalnie przyjemne i wymaga sporo cierpliwości. Po dwóch próbach dałam sobie spokój także z tego powodu, że po prostu szkoda było mi płynu w tej roli.
Jako tonik może dać skórze dużo więcej! Fazy roztarte w dłoniach ładnie się łączą i dają odpowiednie proporcje, by nie czuć przytłaczającej ciężkości po rozprowadzeniu na skórze, ani też zbyt małego zabezpieczenia przed odparowaniem wody związanej przez humektanty. Wklepany w skórę pozostawia na mojej mieszanej cerze delikatny film, dający efekt przyjemnego wypełnienia i miękkości naskórka.
Przez ten efekt nazwałabym go nie jedynie tonikiem, czy esencja, a bardziej serum, mogącym stanowić samodzielny, pełnoprawny produkt. Połączenie składników nawilżających z zabezpieczającymi sprawia, że cery mieszane, a szczególnie tłuste mogłyby już nawet zakończyć na tym etapie swoją pielęgnację. Minimalna warstewka zapewnia wystarczający komfort.
Cery suche i normalne zapewne mogą jeszcze wymagać nałożenia kremu, ale latem może i im wystarczy takie lekkie zabezpieczenie. Ja wykorzystywałam je najczęściej jako warstwa nakładana od razu po myciu, a jakieś 20 minut przed retinolem. Nie wywołało to u mnie podrażnień pomimo zawartości wspominanych olejków eterycznych, ale osoby z cerą wrażliwą powinny mieć na uwadze taką możliwość.
Ostatecznie przy jednym użyciu każdego dnia nie udało mi się zdenkować butelki przed datą ważności. Używałam soku o dwa tygodnie dłużej, ale nie zmienił on ani swojej konsystencji, ani cytrusowego zapachu. Resztki wykorzystałam zamiast balsamu do ciała i tutaj też byłam zadowolona, bo dał mojej skórze fajną dawkę odżywienia.
O obu produktach opowiadam też na moim kanale 🙂
Oba kosmetyki to prezenty od marki.
Fajnie mi się wpisały w pielęgnację i uważam, że mogą stanowić ciekawą, minimalistyczna bazę pielęgnacyjną: olejek do demakijażu i oczyszczania, soczek jako opcja toniku/serum/kremu, zależnie od potrzeb.
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!