Olejek z Bielendy jest moim pierwszym kosmetykiem tego typu. Przez długi czas korzystałam jedynie z żeli, niedawno zaczęłam używać pianek, w których bezwarunkowo się zakochałam, aż natknęłam się na artykuły o myciu twarzy olejkami. Od razu chciałam wypróbować taką nowość w mojej własnej pielęgnacji.
Koncepcja oczyszczania olejkami wydała mi się niezwykle interesująca. Dlaczego zmywać zanieczyszczenia całego dnia tłustą substancją? Jaki w tym sens? Zastosowanie ma tu zasada, że tłuszcze najlepiej rozpuszczają się w tłuszczach, więc usuwamy wyprodukowane sebum, oleje z podkładów, zanieczyszczenia z powietrza itp.
SPIS TREŚCI
Pierwsze wrażenia
Olejek jest zamknięty w jasnoróżowej, plastikowej buteleczce z pompką, co jest bardzo higienicznym rozwiązaniem. Na zużycie 140 mililitrów produktu producent daje nam 2 miesiące, niestety dość krótko. Mając tego świadomość celowo używam więcej produktu niż potrzebuję. Używam go także do mycia całego ciała, a nawet jako bazę do golenia nóg maszynką i świetnie się sprawdza w tej roli.
Olejek jest przezroczysty, w dotyku oczywiście oleisty, ale nie zbyt tłusty. Nie mam wrażenia, jakbym po prostu miała w dłoni zwykły olej. Nalewam na mokre dłonie dwie pompki, trochę rozsmarowuję i dopiero wtedy nakładam na zwilżoną twarz. Przez chwilę kontynuuję spienianie olejku na twarzy. Dzięki dobremu poślizgowi oraz delikatnej warstwie na skórze można także wykonać delikatny masaż dłońmi, aby olejek lepiej wniknął w zanieczyszczone pory i połączył się ze wszystkim, co w nich zalega.
Cała czynność jest bardzo przyjemna, olejek dobrze rozprowadza się na skórze, a przy tym pięknie pachnie różami. Zapach nie jest nachalny, raczej delikatny, niechemiczny i powinien przypaść do gustu większości miłośniczek kwiatowych aromatów. Olejek koniecznie spłukujemy ciepłą wodą, zimna sobie z nim nie poradzi. Dokładne zmycie zajmuje dłuższą chwilę, jednak warto ją poświęcić, by produkt nie pozostał wraz z zanieczyszczeniami na skórze.
Od producenta
Producent obiecuje sporo pozytywnych skutków zastosowania:
Preparat w formie lekkiego hydrofilnego olejku przeznaczonego do oczyszczania i mycia delikatnej i wrażliwej skóry twarzy. Zawiera niezwykle efektywne połączenie łagodnych substancji myjących, szlachetnego olejku z owoców róży, nawilżającego kwasu hialuronowego oraz antyoksydacyjnego kompleksu witamin C+ E o działaniu przeciwstarzeniowym i chroniącym przed negatywnym skutkiem zanieczyszczeń środowiskowych. Wyjątkowa lekka olejowa formuła zamieniająca się pod wpływem wody w delikatną piankę, skutecznie rozpuszcza wszelkie zanieczyszczenia podatne na działanie tłuszczu i wody: zmywa makijaż, upłynnia sebum, oczyszcza skórę z zanieczyszczeń i odświeża ją. Olejek daje efekt satynowej miękkości, wygładzenia, nie obciąża skóry, nie ściąga naskórka, nie wysusza go i nie narusza jego naturalnej bariery ochronnej, dba o skórę i pielęgnuje ją. Produkt nie zawiera SLS i SLES.
Analiza składu olejku różanego Bielenda Rose Care
Najlepszym poparciem dla obietnic producenta powinien być skład olejku. Zatem spójrzmy jak on się prezentuje – skład produktu jest zawsze podawany zgodnie z procentową zawartością składnika w kosmetyku.
Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Caprylic/ Capric Triglyceride, Glycine Soja ( Soybean) Oil, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Ethylhexyl Stearate, Rosa Canina (Fruit) Oil, Glycerin, Hydrolyzed glycosaminoglycans, Hyaluronic Acid, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Beta- Sitosterlor, Squalene, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Propylene Glycol, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Limonene
Skład jest rzeczywiście ciekawy. Mamy m.in.:
- Rosa Canina Fruit Oil (olejek różany) – nawilżający i łagodzący podrażnienia, poprawiający elastyczność skóry, pomocny w walce ze zmarszczkami i przebarwieniami oraz w pielęgnacji cery naczynkowej;
- Glycine Soja Oil (olejek sojowy) tworzy na skórze ochronny film, zmiękcza, natłuszcza, łagodzi stany zapalne i chroni przed utratą wilgoci;
- Hyaluronic Acid (kwas hialuronowy) humektant, czyli składnik o właściwościach wygładzających i nawilżających poprzez zatrzymywanie wody w skórze;
- Tocopherol oraz Tocopheryl Acetate (pochodne witaminy E) regenerującą naskórek, działającą przeciwzapalnie oraz antyoksydacyjnie, tzn. hamują starzenie się skóry wywoływane np. przez palenie papierosów czy promieniowanie UV. Dzięki wzmocnieniu bariery ochronnej naszego naskórka, ogranicza wnikanie szkodliwych substancji, ucieczkę wody z naskórka oraz zapobiega podrażnieniom.
- Ascorbyl Palmitate (pochodna witaminy C) podobnie jak witamina E, działa antyoksydacyjnie, dodatkowo może pomagać w złuszczaniu naskórka, uszczelnia naczynia krwionośne i poprawia koloryt skóry. Co istotne szczególnie latem – wspomaga ochronę przed promieniowaniem UV oraz dobrze wpływa na opaloną skórę. Ponadto spowalnia utlenianie składników kosmetyku, przez co wydłuża jego trwałość;
oraz:
- na pierwszym miejscu w składzie – Paraffinum Liquidum (parafina), która jest olejem mineralnym. To emolient, który tworzy na skórze wyczuwalną warstwę okluzyjną (film). Dzięki temu zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni – jest to pośrednie działanie nawilżające. Nie wnika w naskórek, ale zwiększa jego powierzchnię i chroni przed czynnikami zewnętrznymi. Istnieje popularne przekonanie, że jest komedogenna, ale jej cząsteczki są zbyt duże, by zapychała pory;
- PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate oraz Lecithin (lecytyna) – umożliwiają powstanie emulsji, kiedy łączymy olejek z wodą. Na PEGi jednak lepiej uważać, gdyż mogą być szkodliwe – z dwóch powodów – umożliwiają transport szkodliwych substancji w głąb skóry oraz są pozyskiwane przy użyciu trującego tlenku etylu, którym mogą zostać zanieczyszczone. Istnieje na to małe prawdopodobieństwo, jednak lepiej, by unikać ich w kosmetykach dla dzieci oraz osób o wrażliwej skórze.
- Ethylhexyl Stearate (stearynian etyloheksylu) – emolient, który może być komedogenny;
- Hydrolyzed Glycosaminoglycans (hydrolizat GAG) – humektant, który odpowiada za utrzymanie wody w naskórku, czyli nawilża, zmiękcza i wygładza;
- Beta- Sitosterol – substancja posiadająca właściwości przeciwzapalne i przeciwutleniające. Reguluje poziom nawilżenia skóry, zapewnia jej elastyczność i jędrność;
- Squalene (skwalen) – emolient, który łagodzi podrażnienia, działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybicznie, opóźnia procesy starzenia, działa przeciw wolnym rodnikom, spłyca zmarszczki, rozstępy i blizny;
- Propylene Glycol (glikol propylenowy) – pomaga w utrzymaniu nawilżenia skóry, głównie przez transport substancji aktywnych w głąb naskórka. Dodatkowo zapobiega wysychaniu kosmetyku przy otwarciu opakowania i przedłuża jego trwałość. Nie powinien być stosowany na podrażnioną skórę oraz przez kobiety w ciąży;
- Benzyl salicylate (salicylan benzylu), Limonene i Parfum (Fragrance) – zapachy.
Olejek mógłby bazować na jakimś oleju zamiast na parafinie. Olej sojowy i różany są dopiero na 3 i 6 miejscu, więc nie ma ich tak dużo.
Moja opinia
Olejek różany Bielenda Rose Care przyzwoicie myje, usuwa wszystkie zanieczyszczenia, w tym całodzienny makijaż. Nie pozostawia po sobie tłustości, której można by się obawiać, myśląc o myciu skóry olejem. Dodatkowo domywam twarz delikatną pianką, ale to wynika w moim przypadku z kilkuetapowej pielęgnacji, nie z obawy przed tłustym filmem czy zatkaniem porów (to mit) przez znajdująca się na pierwszym miejscu w składzie parafinę. Jak wspominałam, produkt zostawiamy na skórze dosłownie na chwilę, kiedy wiąże się z zanieczyszczeniami w porach, a potem wymywamy. Mam duże problemy z zaskórnikami, zanieczyszczeniem porów, którego bardzo ciężko jest mi się pozbyć, ale nie zauważyłam, żeby ten problem się pogłębił po ponad miesiącu używania olejku.
Oprócz oczyszczenia olejek nadaje mojej cerze przyjemnej miękkości i satynowej gładkości. Mam także wrażenie, że skóra jest nieco bardziej nawilżona, co zdecydowanie kontrastuje z wysuszeniem, które odczuwam po całym dniu z zanieczyszczeniami osadzającymi się z powietrza.
Dla kogo jest ten olejek? dla osób chcących wypróbować oczyszczanie olejami. Jest dość delikatny, choć jego skład nie jest naturalny – mimo to nie straszy ciężkimi substancjami myjącymi. Oczywiście istnieją dużo lepsze, bardziej naturalne olejki, z olejami na samej górze składu, ale od czegoś też trzeba zacząć 🙂
To mój pierwszy olejek do oczyszczania, ale na pewno nie ostatni, chociaż teraz będę celować w kosmetyki zawierające oleje, nie parafinę. Można go wypróbować, jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji, olejek jest łatwo dostępny, np. w Rossmanie, a jego koszt to około 18 złotych. W przełożeniu cena/ilość da się jednak znaleźć lepsze produkty.
Co sądzicie o tym olejku? Polecacie inne, najlepiej oparte głównie na olejach produkty?
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!
U mnie sie nie sprawdził, nigdy więcej. mialam taki wysyp po parafinie 🙁 Kiedyś stosowałam go, nie interesując się skłądami, i widziąc gorszy stan cery, jeszcze bardziej i czesciej go uzywałam, a to on był przyczyną pogorszenia stanu 🙁
Lepiej wybrać czyste olejki 🙂
Mnie również odstraszyła parafina, nie mam pewności czy trochę nie utknie w porach skóry i nie zapcha. Na szczęście są dostępne fajne olejki do demakijażu gdzie zamiast parafiny jest gliceryna + naturalne oleje
Nie trzeba się bać parafiny, ona ma za duze czasteczki, zeby zaochac pory. Potem i dam domywa się czyms buzię.