Z Resibo mam różne przejścia – stosowałam kilka produktów, moja skóra nieźle się z nimi kumplowała, ale nie nie było tam totalnego zachwytu. Obserwuję pojawiające się nowości i na część z nich świecą mi się oczy, inne – jak samoopalacze – specjalnie mnie nie interesują. Poniżej te. które mnie zainteresowały 😉
SPIS TREŚCI
Serum normalizujące – kontrola sebum i niedoskonałości
Serum wpadło mi w oko już w okolicach swojej premiery. Koleżanka znająca moją chęć przetestowania tego produktu podesłała mi go w prezencie, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Szczególnie, że się polubiliśmy! To naprawdę ciekawy produkt 🙂
Oczywiście zainteresował mnie ładny skład zawierający kilka z lubianych przeze mnie substancji. Po pierwsze, mamy azeloglicynę, czyli łagodniejszą wersję kwasu azelainowego. Działa ona antybakteryjnie, a także przeciwzapalnie, regulująco na wydzielanie sebum i rozjaśniająco na przebarwienia. Większość tych właściwości podziela i kolejny składnik – niacynamid, który dodatkowo stymuluje syntezę ceramidów, przez co wzmacnia barierę ochronną naszej skóry.
Ale to jeszcze nie wszystko! Resibo dołożyło bowiem skrobię z manioku matująca skórę i opatentowany składnik pod nazwą Nelupure, na który składają się 2 ekstrakty z lotosa zapobiegające nadprodukcji sebum i powstawaniu niedoskonałości. Wszystkie te substancje sprawiają, że serum jest wycelowane w skóry tłuste, mieszane, z niedoskonałościami i łatwo zanieczyszczające się.
Razem wygląda to naprawdę fajnie, jednak….. to nadal nie koniec 😀 Mamy jeszcze olej z czarnej porzeczki wzmacniający naczynia krwionośne i łagodzący podrażnienia, ekstrakt z owsa świetnie kojący skórę, a także substancje nawilżająco-kojące w postaci alantoiny i kwasu hialuronowego. Po składzie wnoszę więc, że serum może normalizować nie tylko wydzielanie sebum, ale i problemy z podrażnieniami, a także wspierać kruche naczynka i osłabioną barierę ochronną skóry!
Aqua (woda), Propanediol (substancja ułatwiająca przenikanie, nawilżająca), Tapioca Starch* (skrobia z manioku), Potassium Azeloyl Diglycinate (azeloglicyna), Niacinamide (niacynamid), Ribes Nigrum Seed Oil (olej z czarnej porzeczki), Nelumbo Nucifera Flower Extract (ekstrakt z indyjskiego lotosu orzechodajnego), Nymphaea Coerulea Flower Extract (ekstrakt z kwiatów egipskiego lotosu błękitnego), Sodium Hyaluronate* (substancja nawilżająca), Avena Sativa Bran Extract (ekstrakt owsiany), Allantoin (alantoina), Tocopherol (witamina E), Helianthus Annuus Seed Oil (olej słonecznikowy), Acacia Senegal Gum* (zagęstnik), Tetrasodium Glutamate Diacetate (substancja chelatująca, tj, wiążąca jony metali cięzkich), Glycerin (substancja nawilżająca), Xanthan Gum* (zagęstnik), Sodium Benzoate (konserwant) , Potassium Sorbate (konserwant), Citric Acid (regulator pH), Parfum, Citral, Limonene (substancje zapachowe)
*składniki certyfikowane
Jak to się przekłada na rzeczywistość? Zacznijmy od tego, że produkt jest bardzo wydajny! Marka zaleca użycie zaledwie 4 kropel na pokrycie skóry twarzy. Dozowanie ułatwia precyzyjny kroplometr w niespotykanym opakowaniu. Buteleczka jest plastikowa, a od spodu mamy zabiezpieczającą gumkę, po przyciśnięciu której z opakowania wydobywają się krople płynu. Rzeczywiście przeważnie dozowałam ich 4, jeśli nakładałam porcję na wilgotną skórę. Czasem zdarzało mi się więcej, zależnie od dnia i potrzeby. Tym sposobem jednak 30ml wystarczyło mi spokojnie na 4 miesiące codziennego użytku!
Sam produkt jest lekkiej konsystencji. To mlecznobeżowy płyn kojarzący mi się bardziej z emulsją. Pachnie mieszanką skrobii i owsa, ale nie jest to zapach ani męczący, ani nieprzyjemny. Bardzo łatwo się aplikuję, czy to suchą, czy na wilgotną od toniku skórę. Sporadycznie zdarzało mi się czuć po nim delikatne ściągnięcie skóry, jeśli zbyt długo zostawiałam je bez przykrycia innym produktem. Myślę jednak, że na cerach tłustych może być nawet jedynym produktem, jeśli dokładanie kremu to już za dużo.
Serum może być produktem nocnym, jako regulator cery w czasie, gdy ta intensywniej się regeneruje. Spokojnie można je wymieszać z kremem, ulubionym olejem, czy dodatkowym nawilżaczem. Ja jednak postanowiłam stosować je na dzień pod krem z filtrem. Uznałam, że to właśnie tutaj mogę najlepiej wykorzystać właściwości matujące produktu.
Rzeczywiście zauważyłam tutaj pewną poprawę stanu mojej tłustej strefy T, która mniej świeciła się pod filtrem. Dodatkowo odnoszę wrażenie, że produkt wspierał regenerowanie podrażnionych miejsc oraz wyciszanie drobnych stanów zapalnych, jakie zdarzają mi się na policzkach. Jednocześnie muszę powiedzieć, że żadne z tych działań nie było spektakularne w efekcie. Na tyle jednak serum okazało się przyjemne w stosowaniu, wydajne i wszechstronne, że uważam je za zdecydowanie warte uwagi! Zarówno dla osób szukających czegoś do skór tłustych, jak i podrażnionych, borykających się od czasu do czasu z niedoskonałościami.
O kolejnych dwóch kosmetykach chciałabym tylko krótko wspomnieć, gdyż miałam je w miniaturach, a nie pełnowymiarowych opakowaniach.
Energetyzująca esencja odmładzająca
Esencji byłam równie ciekawa co serum! Szczęśliwie dorwałam ją w mini wersji 10ml jako dodatek do Zwierciadła i używałam jakieś 3 tygodnie w porannej pielęgnacji. Nie jest to więc recenzja wyczerpująca, ale jej namiastka.
Aqua (woda), Prunus Armeniaca Kernel Oil (olej z pestek moreli), Glycerin (substancja nawilżająca), Propanediol (substancja nawilżająca), Butyrospermum Parkii Butter (masło shea), Ascorbyl Tetraisopalmitate (witamina C), Sclerocarya Birrea Seed Oil (olej marula), Tocopherol (wit. E), Solanum Lycopersicum Fruit/Leaf/Stem Extract (ekstrakt z pomidora), Jania Rubens Extract* (ekstrakt z alg), Lysolecithin* (emulgator), Sclerotium Gum*, Xanthan Gum*, Pullulan*, Sodium Carrageenan* *zagęstniki), Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Phenethyl Alcohol* (konserwanty), Sodium Phytate* (chelator), Citric Acid (regulator pH), Parfum, Linalool, Geraniol (substancje zapachowe)
*składniki certyfikowane
Stosowałam ją o poranku pod filtr ze względu na antyoksydanty – olejową, stabilną witaminę C, pomidora i algi. To fajny zestaw, by delikatnie napinać, ujędrniać skórę i wyrównywać jej koloryt.
Sama formuła jest bardzo przyjemna – to lekka emulsja, o wiele lżejsza niż się spodziewałam widząc olej z pestek moreli już na 2 miejscu w składzie INCI. U mnie fajnie spisywała się jako jedyny produkt pod krem z filtrem i pewnie miałaby szansę jako samodzielny kosmetyk również u osób z typowo tłustą cera na noc. Oczywiście można dołożyć wedle potrzeb coś więcej, ale nie każdy to lubi.
Sądzę, że mogłabym jeszcze przemyśleć powrót do niej w przyszłości, właśnie jako baza antyoksydacyjna i ujędrniająca pod filtr 🙂
Naturalny żel myjący do twarzy z ekstraktem z brzoskwini
Tutaj nie miałam specjalnych oczekiwań, bo słyszałam dość mieszane opinie o żelu. Składowo wygląda dość łagodnie i przyjemnie, a w praktyce?
Aqua (Woda), Caprylyl/Capryl Glucoside* (emolient), Glycerin (substancja nawilżająca), Sodium Cocoamphoacetate (substancja myjąca), Tapioca Starch* (skrobia z tapioki), Betaine* (substancja nawilżająca), Xanthan Gum* (zagęstnik), Disodium Cocoyl Glutamate* (substancja myjąca), Parfum (substancja zapachowa), Sodium Benzoate, Potassium Sorbate (konserwanty), Sodium Cocoyl Glutamate* (substancja myjąca), Citric Acid (regulator pH), Prunus Persica Fruit Extract (ekstrakt z brzoskwini), Avena Sativa Kernel Extract (ekstrakt z owsa), Tetrasodium Glutamate Diacetate (chelator), Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional (substancje zapachowe) *składniki certyfikowane
Żel od razu po wydobyciu z opakowania okazuje się bardziej emulsją i właśnie tak zachowuje się na mojej skórze – jak miks emulsji z żelem. Ładnie sunie, zbiera zabrudzenia i dobrze spłukuje.
Mam niestety pewne ale, bo kilka razy zdarzyło mi się po nim uczucie ściągnięcia. Być może to kwestia akurat gorszego stanu skóry, trudno powiedzieć. Możliwe, że przy dłuższym używaniu sytuacja by się nie powtarzała, jednak moim zdaniem osoby z cerami bardzo wrażliwymi, odwonionymi, z naruszoną bariera hydrolipidową powinny mieć się na baczności.
Jak widzicie mam wobec tych produktów dość mieszane uczucia. Serum było bardzo przyjemne, choć bez spektakularnych efektów, esencja zachęca mnie do większej wersji, ale żel niekoniecznie – pewnie już go sobie daruje 🙂
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!