Marka D’Alchemy przez ostatnie kilka miesięcy królowała w mojej kosmetyczce. Ale dobijam już prawie dna ich kremów, więc pora opowiedzieć kilka słów, jak mi się spisały.
Pierwszym produktem marki, jakiego używałam, była bardzo delikatny żel do mycia twarz, który świetnie sprawdzał mi się szczególnie o poranku. Jego pełną recenzje możecie przeczytać w porównaniu cytrusowych żeli.
D’Alchemy to nasza polska, rodzima marka produkująca kosmetyki naturalne, które mają skupiać się na problemie starzejącej się skóry, niezależnie od jej rodzaju. Kosmetyki mają bardzo bogate składy oparte o hydrolaty roślinne zamiast wody, co bardzo doceniam. Nadal można wymienić na palcach jednej ręki producentów, którzy oferują tego typu bazę w swoich kosmetykach.
Bardzo podoba mi się również sposób opisania poszczególnych składników na stronie marki. W zakładce składu każdego produktu znajduje się lista składników z linkami prowadzącymi do opisu ich właściwości. Można łatwo rozłożyć każdy kosmetyk na czynniki pierwsze i dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy na ich temat.
Wszystkie kremy D’Alchemy zamknięte są w słoiczkach z biofotonicznego szkła chroniących zawartość i przedłużających trwałość produktów. Minusem opakowań jest dla mnie brak języka polskiego w opisach – fajnie, gdybyśmy mogli czuć, że firma rzeczywiście jest polska, biorąc kosmetyk do ręki.
Muszę tu też wspomnieć o datach ważności, bo często pojawia się zarzut do marki w związku z ich brakiem. Otóż nie ma ich na opakowaniu, a jest jedynie numer partii. Trzeba sprawdzić u producenta na stronie, jaka ta data jest (tutaj). Prawnie wygląda to tak, że jeśli termin przydatności produktów wynosi 30 miesięcy lub więcej od daty ich produkcji, wystarczy symbol otwartego słoiczka na opakowaniu z liczbą miesięcy po otwarciu, jak długo produkt można stosować. Jednak byłoby znacznie wygodniej, gdybyśmy otrzymywali datę i nie musieli jej szukać po numerze partii.
SPIS TREŚCI
Age Delay Eye Concentrate, koncentrat pod oczy niwelujący oznaki starzenia
Krem pod oczy to niewielki słoiczek o standardowej pojemności 15ml. Opakowanie jest w duchu less waste ze względu na szkło chroniące produkt, ale także mało higieniczne, bo musimy wydobywać porcje palcem lub szpatułką. Pomimo zachowania zasad higieny nietrudno o wprowadzenie do kremu jakichś drobnoustrojów.
Jak już wspominałam, D’Alchemy oferuje przebogate formuły. Spójrzcie tylko, jak długi jest ten skład INCI! Z jednej strony mamy tu olbrzymi miks właściwości, ale z drugiej zwiększamy szanse na podrażnienie i uczulenie, które trudno będzie przypisać do indywidualnego składnika.
Chciałam tu zwrócić uwagę na bazę w postaci 2 hydrolatów: łagodzącej róży i tonizującego oczaru. To bardzo fajny zabieg, a dalej jest równie ciekawie. Moją uwagę szczególnie przykuło kilka ekstraktów. Po pierwsze, działających wzmacniająco na naczynia krwionośne, obkurczających je, poprawiających mikrokrążenie i przez to wspomagających walkę z cieniami i podkrążonymi oczami – to m.in. kasztan, krwawnik, dziurawiec i chlorella wykazująca też właściwości rozjaśniajace.
To nie jedyne zalety tych substancji, bo wraz z nagietkiem, malwą, rumiankiem, mięta i lipą działają przeciwzapalnie, łagodząco, kojąco i wzmacniająco oraz wspomagają gojenie. Dodatkowo malwa i krwawnik są antybakteryjne i antyspetyczne, natomiast glukonian wapnia łagodzi objawy alergii i działa przeciwobrzękowo, a więc może wspomóc opuchnięte okolice oczu.
Rosa Damascena (Damask rose) Flower Water (hydrolat różany), Hamamelis Virginiania (Witch Hazel) Leaf Water (hydrolat oczarowy), Glyceryl Stearate (emulgator), Propanediol (rozpuszczalnik, substancja ułatwiająca przenikanie), Polyglyceryl-3 Cetyl Ether Olivate Succinate (emulgator), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter (masło shea), Shorea Stenoptera Seed Butter (masło shorea), Isopropyl Isostearate (substancja nawilżająca), Cetearyl Alcohol (moleint, emulgator), Aqua (woda), Glycerin (substancja nawilżająca), Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil (olej lniany), Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil (olej arganowy), Sodium Stearoyl Glutamate (emulgator), Rosa Moschata (Musk rose) Seed Oil (olej z nasion róży rdzawej), Cocos Nucifera (Coconut) Oil (olej kokosowy), Mauritia Flexuosa (Buriti) Fruit Oil (olej buriti), Tocopherol (witamina E), Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Leaf Extract (ekstrakt z oczaru), Hypericum Perforatum (Saint John’s wort) Flower Extract (ekstrakt z dziurawca), Calendula Officinalis (Marigold) Flower Extract (ekstrakt z nagietka), Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract (ekstrakt z rumianku), Aesculus Hippocastanum (Horse chestnut) Seed Extract (ekstrakt z kasztanowca), Malva Sylvestris (Mallow) Flower Extract (ekstrakt z kwiatów malwy), Tilia Platyphyllos (Linden) Flower Extract (ekstrakt z kwiatów lipy), Menta Piperita (Peppermint) Leaf Extract (ekstrakt z liści mięty), Achillea Millefolium (Yarrow) Flower Extract (ekstrakt z krwawnika), Gardenia Tahitensis Flower Extract (ekstrakt z kwiatów gardenii), Chlorella Vulgaris (Green algae) Extract (ekstrakt chlorella), Benzyl Alcohol (konserwant), Caprylic/Capric Triglyceride (emoleint), Rosa Damascena (Damask rose) Flower Oil (olejek różany), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil (olejek lawendowy), Parfume (substancja zapachowa), Lavandula Stoechas (Lavender) Extract (olejek lawendowy), Salicylic Acid (konserwant, kwas BHA), Sodium Phytate (chelator), Citric Acid (regulator pH), Sodium Benzoate (konserwant), Potassium Sorbate (konserwant), Gluconolactone (konserwant, kwas PHA), Calcium Gluconate (stabilizator emulsji), Tocopherol (witamina E), Sorbic Acid (konserwant), Glycine Soja (Soybean) Oil (olej sojowy), Beta Sitosterol (stabilizator emulsji), Squalene (emolient), Sodium Hydroxide (regulator pH), Alcohol (alkohol), Citral, Citronellol, Eugenol, Farnesol, Geraniol, Limonene, Linalool (substancje zapachowe)
No dobrze, ten skład obiecuje sporo. Ekstraktów jest mnóstwo, mamy też oczywiście oleje, masła i nawilżacze, w których są zanurzone. Jak to się przekłada na praktykę?
Po składzie trudno było mi ocenić jakiej konsystencji może być krem. Nie znając stężeń to właściwie niewykonalne. W słoiczku wydaje się on gęsty i dość zbity, ale kiedy się go nabiera, okazuje się, że to pozorna ciężkość. Jest sporo lżejszy, niż wygląda, nietłusty, ale z odpowiednim poślizgiem na skórze.
Przypomina mi trochę krem mango BeLoved w odrobinę cięższym wydaniu. Podobnie łatwo się rozprowadza i dobrze wchłania. Tworzy na skórze taką otulającą kołderkę, ale bez efektu tłustości, przeciążenia czy jakichkolwiek negatywnych wrażeń. Bardzo mi odpowiada ta formuła, bo jest wystarczająco treściwa na noc, ale zarazem wystarczająco lekka na dzień.
Sama używałam kremu na noc, testując wielkość nakładanych porcji. W większej ilość też fajnie się wchłania, działając nieco jak maska. Przy tym pachnie raczej przyjemnie, nieco słodko i ziołowo, ale żadne nuty nie dominują na tyle, że mogłyby przeszkadzać wrażliwemu nosowi.
Jak to wygląda, jeśli chodzi o obietnice producenta? Muszę przyznać, że naprawdę dobrze! Moje powieki dolne i górne są świetnie odżywione, nawilżone i wygładzone. Skóra rzeczywiście wydaje się bardziej zrelaksowana i wypoczęta. Mam tu już drobne zmarszczki, ale akurat działania w kierunku ich spłycenia nie zauważyłam.
Ogólnie jednak jestem bardzo zadowolona z efektów. Krem jest całkiem wydajny, bo używam go już czwarty miesiąc, powoli dobijając dna, a zrobiłam z niego wcześniej sporą próbkę dla koleżanki. Age Delay Eye Concentrate trafia do moich ulubieńców pod oczy 🙂
Age Defence Broad Spectrum Remedy, krem na zmiany hormonalne i przebarwienia
Oba opisywane kremy otrzymałam do testów od marki i tak się składa, że Age Defence Broad Spectrum Remedy nie był moim pierwszym wyborem, a drugim. Celowałam w krem do cery tłustej, ale źle przykleiłam nazwę i zorientowałam się po fakcie ;p
Co mnie jednak zainteresowało w tym kosmetyku? Po pierwsze, ekstrakt z acmella, który nazywany bywa roślinnym botoksem. Zmniejsza on napięcie mięśni, a więc redukuje zmarszczki mimiczne, silnie ujędrnia i wygładza skórę. Ponownie mamy też algi rozjaśniające przebarwienia i poprawiające koloryt skóry.
Mocno wspierająco w tej roli działają acerola i owoce camu camu zawierające duże ilości witaminy C, antyoksydacyjnej, wzmacniającej naczynia krwionośne i ujednolicające koloryt. Ciekawym dodatkiem jest ponadto guarana o sporej zawartości kofeiny pobudzającej mikrokrążenie oraz zmniejszającej obrzęk i poprawiające jędrność.
Rosa Damascena (Damask rose) Flower Water (hydrolat różany), Lippia Citriodora (Verbena) Leaf Water (hydrolat z werbeny), Citrus Limon (Lemon) Peel Water (hydrolat cytrynowy), Caprylic/ Capric Triglyceride (emoliet), Aqua (woda), Polyglyceryl-3 Cetyl Ether Olivate Succinate (emulgator), Propanediol (emulgator, substancja ułatwiająca przenikanie), Glyceryl Stearate (emulgator), Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil (olej jojoba), Shorea Stenoptera Seed Butter (masło shorea), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter (masło shea), Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil (olej arganowy), Glycerin (substancja nawilżająca), Sodium Stearoyl Glutamate (emulgator), Malpighia Emarginata (Acerola) Fruit Extract (ekstrakt z aceroli), Paullinia Cupana (Guarana) Fruit Extract (ekstrakt z guarany), Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract (ekstrakt z żurawiny), Hippophae Rhamnoides (Sea buckthorn) Fruit Extract (ekstrakt z rokitnika), Myrciaria Dubia (Camucamu) Fruit Extract (ekstrakt z owoców camucamu), Undaria Pinnatifida (Seaweed) Extract (ekstrakt z alg brunatnych), Tocopherol (witamina E), Beta,Sitosterol (stabilizator emulsji), Squalene (emolient), Pyrus Malus (Apple) Juice (sok jabłkowy), Prunus Persica (Peach) Juice (sok brzoskwiniowy), Triticum Vulgare (Wheat) Seed Extract (ekstrakt z pszenicy), Hordeum Vulgare (Barley) Extract (ekstrakt z jęczmienia), Panax Ginseng Root Extract (ekstrakt z żeń szenia), Rosa Damascena (Damask rose) Flower Oil (olejek różany), Glyceryl Caprylate (emulgator), Glyceryl Undecylenate (emolient), Benzyl Alcohol (konserwant), Spilanthes Acmella Flower Extract (ekstrakt z acmella), Rosa Gallica (French rose) Flower Extract (ekstrakt różany), Sorbic Acid (konserwant), Sodium Phytate (chelator), Gluconolactone (konserwant), Calcium Gluconate (stabilizator emulsji), Biosaccharide Gum 1 (substancja konsystencjotwórcza), Sodium Levulinate (konserwant), Sodium Anisate (regulator pH), Santalum Album (Sandalwood) Wood Oil (olejek z drzewa sandałowego), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil (olejek lawendowy), Eugenia Caryophyllus (Clove) Bud Oil (olejek goździkowy), Sodium Benzoate (konserwant), Alcohol (alkohol), Potassium Sorbate (konserwant), Citric Acid (regulator pH), Eugenol, Limonene, Linalool, Citral, Citronellol, Farnesol, Geraniol (substancje zapachowe)
Krem Age Defence Broad Spectrum Remedy o pojemności 50ml wystarczył mi na 3,5 miesiąca codziennego, wieczornego stosowania oraz sporą próbkę dla zaciekawionej koleżanki. To świetna wydajność! Bynajmniej nie żałowałam go sobie i nakładałam również na dekolt i szyję. Kremy zawsze nakładam na skórę wilgotną od toniku lub serum, co zdecydowanie poprawia wchłanialność i ułatwia aplikację oraz ewidentnie zwiększa wydajność produktu.
Jego zapach jest intensywniejszy niż produktu pod oczy, zdecydowanie słodszy i z minimalną nutą ziół. Konsystencja kremu do twarzy wygląda w słoiczku na mniej zbitą niż tego pod oczy, ale za to nieco tłustszą. Nie ma w nim jednak zbędnej ciężkości lub nieprzyjemnej oleistości.
Aplikowany jw., czyli na wilgotną skórę, rozprowadza się bezproblemowo, choć wymaga dłuższej chwili, by zrobić to dokładnie i delikatnie. Na suchej skórze ten czas i wysiłek wzrasta, ale nadal dość szybko można otrzymać praktycznie mat po wchłonięciu. Na mojej mieszanej cerze, z tłustą strefą T, nie sprawiał problemów, a nawet wspomagał jej regenerację.
Producent skierował ten krem przede wszystkim do osób ze skórą suchą, wrażliwą, z objawami starzenia jak przebarwienia, czy utrata jędrności. Moim zdaniem nada się on także to innych typów cery wymagających pomocy w walce z oznakami upływu czasu, choć zapewne to właśnie te wymienione skóry najlepiej skorzystają na bogactwie dobranych składników.
Ciepłe miesiące są łaskawe dla mojej skóry, która wymaga nieco mniej opieki, ale odpowiednie kosmetyki jak najbardziej pomagają jej pozostać w dobrym stanie. Moja cera, choć jeszcze nie mogę jej zaliczyć do dojrzałych, również wyniosła coś dla siebie z tego spotkania, choć już na jego początku miała się nieźle.
Nie wypowiem się zbytnio w kwestii przebarwień i zmarszczek, bo tych nie mam jeszcze tak dużo, natomiast są efekty, które udało mi się zaobserwować przez ostatnie miesiące. Krem poprawił jej elastyczność i jędrność. Przez cały czas jego stosowania miałam wrażenie, że skóra jest mile napięta, miękka i dobrze odżywiona. Nie jest to efekt spektakularny, ale nadal bardzo przyjemny .
Moje spotkanie z marką D’Alchemy okazało się bardzo udane. Ich żel do mycia twarzy przywrócił mi wiarę w delikatność tego rodzaju myjadeł, podczas gdy krem pod oczy dawał poczucie codziennego, dobroczynnego kompresu dla tych okolic. Z kremu do twarzy również jestem zadowolona, choć nie do końca idealnie dobrałam go pod swoje potrzeby. Jeśli i Wy chciałybyście wypróbować kosmetyki tej polskiej marki, to na początek polecam któryś z pierwszych dwóch produktów. Powinnyście być równie zadowolone jak ja 🙂
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!