Jako nastolatka nie miałam wielu problemów z cerą. Moim głównym kłopotem zarówno wtedy, jak i teraz, są zaskórniki. Niestety po latach doszedł problem kruchych naczynek i wrażliwej skóry. Bardzo trudno znaleźć produkt, który jednocześnie pomoże na te wszelkie dolegliwości, ale jest! Oto on 🙂
Markę Ana Cosmetics wypatrzyłam gdzieś w odmętach internetu. Bardzo trudno było mi znaleźć jakąkolwiek recenzję kosmetyków, miałam więc też pewne wątpliwości co do zakupu. Co mnie jednak przekonało? Marka jest tworem Julii Wróblewskiej i jej mamy, kosmetologa, która sama jako nastolatka miała trądzik, a gdy pojawiły się córki dbała i o ich cerę.
Seria kosmetyków marki jest odpowiedzią na młodzieńcze problemy, chociaż moim zdaniem nie tylko, bo to o wiele więcej, jak się zaraz przekonacie. Szczególnie serum marki mnie zainteresowało dzięki ładnemu składowi i wysokim stężeniom składników aktywnych, które mogą wiele zdziałać. Tak więc pomimo braku recenzji, skład INCI przekonał mnie do zakupu, a ja namówiłam jeszcze dwie koleżanki z pracy, by spróbowały go razem ze mną na swojej skórze.
Może więc zacznę od przedstawienia składu, który jest nie tylko “ładny” w moich kategoriach kosmetycznych, ale przede wszystkim skuteczny:
Aqua (woda), Potassium Azeloyl Diglycinate (azeloglicyna), Glycerin (gliceryna, humektant), Niacinamide (niacynamid), Sodium Hyaluronate (hialuronian sodu, humektant), Terminalia Ferdinandiana Fruit Extract (ekstrakt ze śliwki kakadu), 3-O-Ethyl Ascorbic Acid (witamina C), Allantoin (alantoina), Sodium Lactate (mleczan sodu), Lactic Acid (kwas mlekowy), Sodium Benzoate (konserwant), Potassium Sorbate (konserwant)
Głównym składnikiem aktywnym serum jest tutaj azeloglicyna w stężeniu 9%. Taką informację otrzymałam od producenta, na stronie nie jest podawana. To spora ilość składnika, a więc ma szansę naprawdę działać! Azeloglicyna stanowi połączenie kwasu azelainowego z glicyną (aminokwasem), dzięki czemu oprócz typowych cech kwasu azelainowego zyskuję cechy nawilżające i uelastyczniające. Polecana jest cerom zanieczyszczonym, trądzikowym, przetłuszczającym się, a nawet borykającym się ze stanami zapalnymi lub trądzikiem różowatym, czy przebarwieniami. Ta mnogość zastosowań wynika z jej szerokiego działania:
- antybakteryjnego, poprzez hamowanie wzrostu bakterii: Staphylococcus aureus, Staphylococcus epidermidis, Proteus mirabilis, Escherichia coli, Pseudomonas aeruginosa, Candida albicans oraz Propionibacterium acne – co służy cerom trądzikowym,
- normalizującego wydzielanie sebum i przeciwzaskórnikowego, co wzpiera cery łojotokowe i zanieczyszczone,
- przeciwzapalnego, szczególnie cennego dla cer wrażliwych
- minimalizującego rumień przy trądziku różowatym – tu warto wspomnieć, że kwas azelainowy jest cenionym przez dermatologów składnikiem i często zalecanym w terapii tego schorzenia skóry,
- rozjaśniające przebarwienia w wyniku hamującego działania na tyrozynazę, enzym biorącego udział w tworzeniu melaniny,
- uelastyczniające i antyoksydacyjne.
To jednak nie wszystko, bo w składzie znajduje się też witamina C w dwóch formach: zawarta w ekstrakcie ze śliwki kakadu, gdzie jest jej znacznie więcej niż w innych owocach oraz w stabilnej, rozpuszczalnej w wodzie formie etylowanego kwasu askorbinowego, nie wykazującego drażniących właściwości samego kwasu. Ja uwielbiam witaminę C za jej mocno odżywcze działanie, rozjaśnianie przebarwień, wzmacnianie naczyń krwionośnych i właściwości antyoksydacyjne. Jest ona dobrą opcją pod kremy z filtrem, bo wspiera ich działanie.
Jeszcze jednym, bardzo lubianym przeze mnie składnikiem, jest multifunkcyjny niacynamid. Naprawdę jest na wszystko! Stymuluje syntezę kolagenu, reguluje wydzielanie sebum, zmniejsza ucieczkę wody z naskórka, ogranicza powstawanie przebarwień i poprawia koloryt skóry. Składnik-orkiestra, podobnie jak azeloglicyna 🙂
Wspierająco mamy jeszcze nawilżającą glicerynę, hialuron, łagodzącą alantoinę oraz połączenie mleczanu sodu z kwasem mlekowym, które wspólnie walczą z objawami trądziku. Oba działają antybakteryjnie i regulująco pH, kwas mlekowy delikatnie złuszcza, natomiast mleczan sodu dodatkowo pomaga konserwować formułę poprzez swoje właściwości bakteriostatyczne. Głównymi konserwantami są zaś substancje dopuszczane przez organizacje certyfikujące w kosmetykach naturalnych. To doprawdy ładny, skomponowany w konkretnym celu skład, który może się mimo wszystko sprawdzić na wiele dolegliwości.
Serum Ana Cosmetics jest przezroczystym, dość lejącym kosmetykiem, nieco żelowym i prawie bezzapachowym – czuć jedynie delikatną kwaskową nutę. Bezproblemowo, przyjemnie się rozprowadza i w mojej opinii zachowuje się jak rozwodniony kwas hialuronowy na skórze. 50ml to bardzo dużo produktu, więc moją buteleczką podzieliłam się z koleżanką, a pozostałą mi połowę zużywałam przez prawie 4 miesiące.
Część czasu stosowałam serum co drugi dzień, pod koniec już codziennie. Za każdym razem nakładałam je na wilgotną skórę, wmasowywałam i przykrywałam warstwa kremu lub olejku. Czas jego używania przypadł na koniec zimy i wiosnę, kiedy moja skóra nie była w najlepszej kondycji i powoli dochodziła do siebie po trudnych dla niej miesiącach, a więc produkt miał spore pole do popisu.
Mogę powiedzieć nie tylko za siebie, ale także w imieniu obu koleżanek, że to świetny kosmetyk! Serum dobrze radziło sobie z moimi policzkami – z rumieńcem i stanami zapalnymi, które ciągle na nich gościły. Uciszało rumień oraz minimalizowało zapalne, czerwone plamki na skórze, ale to nie wszystko. Moje nie do ruszenia zaskórniki i włókna łojowe nie znikły, na to już nie liczę, ale nieco zmalały i zaczęły mi się wydawać mniej rzucające w oczy.
Koleżanka tymczasem jest zachwycona działaniem regulującym wydzielanie sebum i wyrównującym koloryt. W pierwszym aspekcie także zauważyłam pewną poprawę – moja strefa T zdecydowanie mniej się przetłuszczała przez te miesiące. Nie mogę mu też nic zarzucić, jeśli chodzi o poziom nawilżenia oraz delikatność dla skóry. Koleżankę czasem mrowiła lub szczypała po nałożeniu, a u mnie nic takiego się nie działo, nawet na już wychłostanych wiatrem i zimnem policzkach!
To naprawdę świetny, wielofunkcyjny produkt! Jeśli macie problem z trądzikiem, trądzikiem różowatym, zanieczyszczeniem skóry lub po prostu chcecie dać jej energetycznego kopa w postaci sporej ilości substancji aktywnych – to kosmetyk dla Was. Buteleczka o pojemności 50ml kosztuje 50zł (strona marki), nie ma na niej PAO, czyli oznaczenia czasu na zużycie po otwarciu, ale w rozmowie producent stwierdził, że najlepiej zużyć je w 3 miesiące. Jak już wspomniałam, nie udało mi się zużyć nawet tej mojej połowy w takim czasie, choć dość obficie smarowałam twarz, szyję i dekolt. Śmiało więc można dzielić się z koleżanką, mamą czy siostrą! Polecam i za jakiś czas sama na pewno jeszcze do niego wrócę, bo warto 🙂
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!
Witam serdecznie.
Chciałam zapytać czy serum zadziała na przebarwienia w większości są to przebarwienia pozapalne (po zabiegu laserowym wykonanym 3mies temu)?
Jeszcze mam pytanie czy mogę używać przy przebarwieniach kremu brązującego do twarzy z dobrym skaldem?
Krem brązujący działa krótkotrwało, tylko barwi skórę, więc spokojnie można uzywać.
Kwas azelainowy i azeloglicyna działają fajnie na takie przebarwienia 🙂
Dziękuję Pani z całego serca za odpowiedź.
Serum używam już od kilku dni dzięki Pani mam nadzieję że mi pomoże .
Dziękuję ślicznie za fachową pomoc.
Pozdrawiam
Witam, czy to serum można stosować pod filtr przeciwsłoneczny barwiony SPF 30?
Teoretycznie tak, ale zostawiłabym je na wieczór ze względu na wiele substancji aktywnych.
Dziękuję za odpowiedź:) jakie serum polecałaby Pani pod filtr? Mam cerę skłonna do zanieczyszczeń (zaskorniki, zanieczyszczone pory), na Wit. C niestety źle reaguje (wzmożone pojawienie się zaskornikow). Nie mam już pomysłu co pod ten filtr zastosować.
A może to tylko kwestia jednego rodzaju wit. C lub konkretnego produktu? Biochemia urody ma kilka kosmetyków z różnymi pochodnymi. Inna opcja to np. antyoksydanty The ordinary.