Moja pielęgnacja włosów to przez większość czasu szampon i odżywka na kilka minut, ale od przypadku do przypadku wrzucam coś więcej. Z powodu bardzo powolnego zużycia rzadko pojawiają się u mnie włosowe recenzje, lubię też zebrać kilka produktów naraz. I oto w końcu jest – podsumowanie wielu miesięcy testowania kosmetyków Anwen 🙂
SPIS TREŚCI
Olej mango do włosów średnioporowatych
Staram się olejować włosy raz w tygodniu, ale często po prostu zapominam. Dlatego wstyd się przyznać, ale w czasie 6 miesięcy ważności olejku, nie udało mi się go zużyć do końca…
Wstydliwe wyznanie za nami, ale dopuszczam też możliwość, że wystarczy go tak niewiele na jedno użycie, że też dlatego się nie skończył 😉
W każdym razie to bardzo fajna propozycja! Dobrana specjalnie pod mój typ włosów, na oleju ze słodkich migdałów, pestek śliwki i kameliowym. Razem odżywiają, wygładzają włos, poprawiają jego elastyczność i błysk, ale nie mam wrażenia totalnego oklejenia, bo nie są aż tak ciężkie.
Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (olej ze słodkich migdałów), Prunus Domestica (Plum) Seed Oil (olej z pestek śliwki), Camellia Kissi Seed Oil (olej kameliowy), Parfum, Tocopheryl Acetate (witamina E), Hexyl Cinnamal, Linalool, Geraniol, Alpha Isomethyl Ionone, Limonene, Citral (substancje zapachowe)
Podoba mi się też owocowy zapach olejku i forma podania w szklanej buteleczce z pompką. Co prawda trzeba się trochę narobić, bo pompka dozuje małe porcje, ale to nie problem. Jeszcze do niego wrócę 🙂
50zml olejku w szkle kosztuje około 14zł (porównywarka cen*), PAO (czas na zużycie po otwarciu) wynosi 6mcy.
* linki są afiliacyjne
Szampon pianka brzoskwinia i kolendra
O ile lubię praktycznie wszystkie produkty tej marki, to szampon był dla mnie strasznym zawodem!
Liczyłam na ciekawą konsystencję i rzeczywiście jest to coś innego – wcześniej nie miałam pianki do mycia głowy. Szybko się jednak okazało, że ta formuła zupełnie nie zdaje egzaminu. Piana znika we włosach, potrzebuje olbrzymich ilości, żeby dotrzeć do skóry, a i tak nie jestem w stanie jej umyć. Włosy po myciu są posklejane, nieświeże, a głowa niedomyta. Bardzo się męczyłam z tym produktem.
Aqua (woda), Sodium Cocoamphoacetate (substancja myjąca), Glycerin (substancja nawilżająca), Lauryl Glucoside (substancja myjąca), Betaine (substancja nawilżająca), Sodium Cocoyl Glutamate, Sodium Lauroyl Glucose Carboxylate (substancje myjące), Linum Usitatissimum Seed Extract (ekstrakt z lnu), Althea Officinalis Root Extract (ekstrakt z prawoślazu), Niacinamide (niacynamid), Acacia Conocinna Fruit Extract (ekstrakt shikaki), Balanites Aegyptiaca Fruit Extract (ekstrakt z kolibła), Gypsophila Paniculata Root Extract (ekstrakt z gipsówki), Dipotassium Glycyrrhizate (pochodna lukrecji), Polyglyceryl-4 Laurate/Sebacate, Polyglyceryl-6 Caprylate/Caprate (emulgatory), Salicylic Acid, Sorbic Acid (konserwanty), Parfum, Benzyl Alcohol (konserwant), Limonene, Linalool (substancje zapachowe)
Nie chciałam się łatwo poddawać, bo skład jest ciekawy: łagodne detergenty, przeciwzapalny i nawilżający len, prawoślaz, do tego delikatnie regulująca lukrecja, niacynamid, gipsówka. No nie ma się do czego przyczepić.
Podejmowałam kolejne próby, ale nic nie pomogło w moim przypadku. Ostatecznie zużył go mąż, gdzie na krótkich włosach było lepiej. On nie musiał się tak męczyć w kąpieli – na męskiej głowie jednak mniej do umycia i bliżej skóry.
Poleca się go do wrażliwej skóry głowy i już od pierwszego miesiąca życia. Sądząc po składzie i moim doświadczeniu, rzeczywiście może się tak sprawdzić. Jest bardzo łagodnym produktem, ale zupełnie nie dla mnie.
Opakowanie to 170ml, około 22zł (porównywarka cen) i 6mcy PAO.
- Przeczytaj też: odzywki Anwen – recenzja
Mgiełka do włosów z filtrami UV Summer protect
Na ten moment to chyba jedynie filtr do włosów, jaki znam! A te oczywiście też zasługują na ochronę – promienie słoneczne je rozjaśniają, wysuszają i osłabiają. Jeśli możemy temu zapobiec, to czemu nie spróbować?
Na opakowaniu nie znajdziemy oznaczenia wysokości SPF, ale na stronie znalazłam info o SPF 10. W składzie INCI widzimy kilka filtrów chemicznych starszej generacji. Na co dzień raczej ich unikam, wybieram filtry nowsze i stabilniejsze, ale włosy są martwą tkanką i stosując takie filtry na włos nie wystawiamy się na podrażnienia jak w przypadku skóry. Wśród składników ponadto mamy trochę emolientów, nawilżający aloes, czy pantenol.
Aqua (woda), Dicaprylyl Ether, C12-C15 Alkyl Benzoate, PEG/PPG-20/20 Phenylisopropyl Caprylyl Dimethicone (emolienty), Octocrylene, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Ethylhexyl Triazone (filtry chemiczne), Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Oil (olej z pestek malin), Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil (olej z zarodków pszenicy), Benzophenone-4 (filtr chemiczny), Diethylhexyl Malate (emolient), Homosalate (filtr chemiczny), Hydroxypropyltrimonium Hyaluronate (substancja nawilżająca), Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder (puder aloesowy), Tocopheryl Acetate (witamina E), Panthenol, Parfum (substancja zapachowa), Sodium Hydroxide, Citric Acid (regulatory pH), Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin (konserwanty), Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool (substancje zapachowe)
Produkt jest w formie mgiełki, którą łatwo rozpylić na włosach. Nawet w dużych ilościach nie ma efektu obciążenia, oklapnięcia. To świetna opcja na lato – szczególnie na długie spacery, czy wakacyjne wyjazdy. Jedyny minus jest taki, że dość szybko ubywa.
Swoją buteleczkę dostała od sklepu Kopalnia zdrowia. 100ml kosztuje około 35zł (porównywarka cen).
Serum do zabezpieczania końcówek Happy ends
Przyznam, że miałam z tym produktem problem! Zupełnie nie ma to związku z jego składem, czy jakością, bo te są bez zarzutu 🙂 Po prostu ja zapominałam o nakładaniu go na końcówki i tak sobie stał, a data ważności mijała. Nie zużyłam go więc do końca.
Dicaprylyl Ether (emolient), Orbignya Oleifera Seed Oil (olej babassu), Oeonthera Biennis (Evening Primrose) Seed Oil (olej z wiesiołka), Sambucus Nigra Seed Oil (olej z czarnego bzu), Brassica Oleracea Italica (Brocolli) Seed Oil (olej z brokuła), Dimethicone (silikon), Astrocaryum Murumuru Seed Butter (masło murumuru), Theobroma Grandiflorum (Cupuacu) Butter (masło cupuacu), Mangifera Indica (Mango) Seed Butter (masło mango), Pentaclethra Macroloba (Pracaxi) Seed Oil (olej pracaxi), Plukenetia Volubilis (Sacha Inchi) Seed Oil (olej sacha inchi), Adansonia Digitata (Baobab) Seed Oil (olej z baobabu), Lanolin (lanolina), Tocopheryl Acetate (witamina E), Parfum (substancja zapachowa)
Samo serum jest typowo olejowe, z bardzo fajnym miksem składników wzbogaconym silikonem. To połączenie opcji naturalnych z syntetyczną, by uzyskać jak najlepsze efekty. Razem mieszanka dba o wygładzenie włosów i chroni je przed zniszczeniami mechanicznymi, np. podczas ocierania o materiał ubrań.
20ml serum kosztuje około 14zł (porównywarka cen), należy je zużyć w ciągu 6 miesięcy.
Maska nocna do średniej porowatości Sleeping beauty
Nigdy nie nakładałam masek na całą noc, więc taka opcja to dla mnie nowość 🙂
Dostałam ją w komplecie wraz z turbanem, którym zabezpiecza się włosy otulone maską. W ten sposób nie zabrudzimy poduszki, a pod wpływem ciepła pod materiałem włosy lepiej skorzystają ze składników. Te są interesujące, bo mamy np. kompleks, który wbudowuje się pomiędzy łuski włosa, działający uszczelniająco i odbudowująco na uszkodzenia. Są też algi – spirulina i wodorosty – poprawiające sprężystość.
Aqua (woda), Cetearyl Alcohol (emolient), Macadamia Ternifolia Seed Oil (olej makadamia), Behentrimonium Chloride (substancja antystatyczna), Ethyl Macadamiate (emolient), Prunus Domestica Seed Oil (olej z pestek śliwki), Hydrogenated Castor Oil/Sebacic Acid Copolymer (polimer uszczelniający łuski włosa), Hydroxypropyltrimonium Hydrolyzed Corn Starch, Starch Hydroxypropyltrimonium Chloride (substancje wygładzające, antystatyczne), Hydroxypropylgluconamide, Hydrolyzed Corn Starch Gluconate (składniki wzmacniajace, odbudowujące zniszczenia), Cetrimonium Chloride (substancja antystatyczna), Spirulina Platensis Extract, Furcellaria Lumbricalis Extract (ekstrakty z alg), Glycerin (substancja nawilżająca), Tocopherol (witamina E), Malic Acid (regulator pH), Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid (konserwanty), Parfum, Citral, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool (substancje zapachowe)
Jak jej użyć? W pierwszej opcji wystarczy nałożyć odpowiednią ilość na włosy na kilka godzin lub na całą noc przed myciem oraz zabezpieczyć czepkiem. Tutaj jednak napotkałam problemy, bo rano budziłam się z czepkiem gdzieś poza poduszką i maską wtartą w poszewkę. Lepiej sprawdzało mi się noszenie go przez popołudnie. W opcji drugiej po prostu nakładałam maskę na trochę po umyciu i spłukiwałam.
Wydaje mi się, że nieco lepsze efekty uzyskiwałam przy przetrzymaniu maski dłużej, ale nie były jakieś spektakularne – wygładzenie i redukcja puszenia. Nadal jednak moim ulubionym produktem odżywczym marki jest nawilżający bez 🙂
Maskę dostałam od sklepu favestore. 200ml kosztuje około 33zł (porównywarka cen), PAO 6mcy.
Lubisz produkty do włosów Anwen? Co masz wśród swoich faworytów?
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!
Uwielbiam maskę nocną od Anwen. Moje włosy wręcz jej pożądają i są po niej cudowne. Mięsiste, gładkie, takie okiełznane, miękkie… Uwielbiam. Serum na końcówki miałam na saaamym początku jak jeszcze było w formie masełka, ale najbardziej je lubię jako olejek 🙂
U mnie akurat odżywka bzowa się super sprawdza – pięknie pachnie i fajnie działa 🙂