Jeśli śledzicie mnie na Instagramie, to wiecie, że od jakiegoś już czasu współpracuję ze sklepem SkincareLover. Powstało już kilka recenzji na story i w profilu, ale dzisiaj chciałabym dodać jeszcze kilka słów tutaj, gdzie mam na to zdecydowanie więcej miejsca 🙂
SPIS TREŚCI
Czemu Skincarelover?
Właśnie sprawdziłam, że od ponad roku jestem w kontakcie z właścicielką sklepu, Krystyną. To ona jest całą siłą napędową przedsięwzięcia – sympatyczna, z pomysłami, prąca do przodu pomimo dużej konkurencji na rynku. Sklep to trochę takie jej holistyczne dziecko. Holistyczne, bo asortyment to nie jedynie naturalne kosmetyki, ale też akcesoria do pielęgnacji, świece sojowe, a nawet mata z kolcami marki własnej. Pomysł jest taki, żeby zadbać o całokształt – dobrą pielęgnację skóry oraz dawkę relaksu przy pięknych zapachach świec, podczas snu na jedwabnej poszewce, czy rozluźniania mięśni na macie.
Bardzo to do mnie przemawia, bo wiem, że sama pielęgnacja dla zdrowej skóry to mało – musimy zadbać też o odpowiednią dietę, długość snu, aktywność fizyczną, czy redukcję stresu. Temat jest też szerzej poruszany w postach edukacyjnych na Instagramie oraz blogu sklepu, do czego też sama przykładam rękę i z czystym sumieniem mogę polecić te treści, bo wiem, że są skrupulatnie przygotowane 😉
=> zobacz bloga SkincareLover
=> zobacz Instagram SkincareLover
Co jest w asortymencie SkincareLover i czego już używałam
Asortyment to głównie marki naturalne, których większość już znam i lubię, a także nieco sprawdziłam na sobie! Niektóre kosmetyki jeszcze nie dostały blogowej recenzji, więc tutaj o nich krótko wspomnę oraz podrzucę dodatkowe propozycje, które są moim zdaniem ciekawe 🙂
Zanim przejdziemy do kosmetyków, to chciałabym polecić świecę sojową Wosk i knot uprzyjemniającą wieczory – nada się idealnie na jesień, bo pachnie mieszanką wanilii i kokosa, a to zapach ciepły, otulający, trochę jak ciasto prosto z piekarnika!
Jeśli szukacie dodatkowej możliwości, jak poprawić wchłanianie składników kosmetyków i ujędrnić skórę, to zainteresujcie się masażami dłońmi lub gadżetami usprawniającymi krążenie jak rollery, czy płytki gua sha. Mocno pobudzającym rollerem jest ten złoty z wypustkami z easy livin, który znajdziesz w sklepie, a więcej o masażu przeczytasz w poświęconym mu poście.
Wśród kosmetyków na uwagę zasługuje na pewno marka Plantea. We współpracy ze sklepem przetestowałam kremowy żel do mycia twarzy, który nazywam żelejkiem – rzeczywiście ma ciekawą konsystencję przypominającą zarówno olejek do demakijażu, jak i żel do mycia. Żelejek pięknie i dość intensywnie pachnie cytrusami, dobrze wmasowuje się w skórę i świetnie łączy z wodą, dając mlecznobiałą emulsję, która spłukuje się prawie do zera. Do tego jest olbrzymiej pojemności 200ml, więc wystarcza spokojnie na kilka miesięcy. Można nim zrobić demakijaż, jak i całe mycie wieczorne. Jeśli szukasz nowego myjadła, to polecam 🙂 Stosowałam też kiedyś krem SPF tej marki, który również widzę w sklepie – jego recenzję przeczytasz tutaj.
Bardzo dobrze poznałam się również z koleją naturalną marką, Miobel. Przez ostatnie miesiące stosowałam ich tonik i krem normalizujący. Tonik jest na moim ukochanym hydrolacie różnym – mam do niego wielki sentyment, bo był pierwszym kiedykolwiek przeze mnie stosowanym oraz świetnie łagodzi podrażnienia. Tutaj został wzbogacony jeszcze przeciwzapalną wąkrotką, która przyspiesza gojenie i aż 5 algami poprawiającymi nawilżenie. Atomizer daje delikatną mgiełkę, która fajnie odświeża skórę i pomaga zmniejszać stany zapalne.
Krem normalizujący również zawiera wspomniane algi, a ponadto poprawiającą koloryt witaminę C zamkniętą w ceramidowych liposomach, antyseptyczną brzozę oraz przeciwzapalny wiesiołek bogaty w kwasy omega. Cała formuła jest zaskakująco lekka na skórze, nie zostawia na niej obciążającej ani tłustej warstwy, a jedynie uczucie zmiękczenia, odżywienia i wsparcie w redukcji stanów zapalnych.
Mam też właśnie w użyciu kolejne już opakowanie sprayu termoochronnego Mawawo – jeśli decyduję się na ponowne użycie zamiast zakupu nowości, to musi być naprawdę dobrze! Spray ma wygodny atomizer, nieziemską wydajność oraz ciekawy skład, który przekłada się na działanie ochronne – zawsze stosuję go przed suszeniem włosów i myślę, że ta opcja już ze mną zostanie, chociaż jest wiele tańszych.
Na co jeszcze warto spojrzeć
Przy okazji zaglądania w ofertę marki, warto też spojrzeć na sera i kremy, bo wykorzystują fajne aktywne: kwas laktobionowy albo traneksamowy na rumień i stany zapalne, kwas azelainowy w podobnym celu oraz w minimalizowaniu łojotoku lub zmian trądzikowych, czy retinol proponowany w 3 stężeniach idealnie do wprowadzania u początkujących. Sama na razie miałam tylko kilka ich próbek, ale są obiecujące 🙂
Ostatnio natomiast zamówiłam zestaw mini wersji kosmetyków Purito – już dawno spoglądałam w ich kierunku przez zawartość wąkrotki, niacynamidu i ceramidów, które powinny sprawdzić się praktycznie do każdej skóry, a zwłaszcza w czasie wprowadzania lub stosowania retinoidów. Postaram się za jakiś czas znać, jak się spisały!
Jeśli natomiast nie masz pewności, co będzie odpowiednie do potrzeb skóry, SkincareLover proponuje konsultacje telefoniczne, gdzie doradza pielęgnację do konkretnej cery. Skorzystaj, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, a na pewno uda się stworzyć zestaw idealny do Twoich potrzeb 🙂
Daj znać, czy miałaś już okazję poznać ten sklep i czy następnym razem skusisz się na zakupy właśnie w nim!
Post sponsorowany przez SkincareLover.
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!