Chętnie sięgam po książki specjalistów, by czerpać od nich wiedzę. Mogłyście już przeczytać u mnie recenzje książek pani biotechnolog oraz dermatolog – lekarza medycyny estetycznej. Ostatnio sięgnęłam po dwie kolejne pozycje specjalistów. Czy warto je kupić?
SPIS TREŚCI
Nina Wiśniewska – Segregator zdrowej Skóry
Wiem, że wiele z Was czekało na pojawienie się tego segregatora napisanego przez dermatolog – lekarza medycyny estetycznej dr Ninę w sprzedaży, a później także moją opinię na jego temat. To jak wypada ta pozycja mająca nas wspierać w utrzymania ZDROWEJ SKÓRY?
Zacznijmy od kilku słów o technikaliach. Nie jest to książka, a segregator z luźnymi kartkami, które można wyjmować. Jest bardzo ładnie wydajny, zawiera sporo grafik, rysunków, a najważniejsze treści są wypunktowane lub odróżnione kolorem. Niektóre karty można wyjąć i przypiąć na lodówkę. Treści mamy tu 50 stron, natomiast segregator kosztuje 69zł + przesyłka. Osobiście uważam to za wysoką cenę, kiedy o wiele grubsze książki są wyceniane na mniej więcej jej połowę.
Nie miałabym nic przeciwko cenie, gdyby treść jakoś ją broniła. Mój główny zarzut tyczy się właśnie bardzo ograniczonej ilości treści i często niewystarczającego rozwinięcia tematów i wyjaśnień proponowanych opcji. Sam układ jest przemyślany, a tematy ciekawe, ale ja oczekiwałam dużo głębszego zanurzenia się w konkretne kwestie, nie podstaw, które wyczytam w wielu innych miejscach 🙂 Co więc dostajemy w segregatorze?
Po pierwsze, pielęgnację cery w myśl zasady im mniej tym lepiej. Jak najbardziej rozumiem to podejście, szczególnie spod ręki dermatologa i na pewno sprawdzi się wielu z nas. Pani doktor podkreśla istotność używania filtrów, przeciwstarzeniowych retinoidów, czy unikania mydła i alkoholu jako wysuszających i zaburzających pH skóry, ale brakuje mi tu wyjaśnienia np. dlaczego oleje są niezalecane do demakijażu albo podkreślenia, że ulubione przez dermatolog używanie rękawicy Glov niekoniecznie jest dobre dla cer wrażliwych czy naczyniowych.
Ciekawym elementem jest rozgraniczenie pielęgnacji na przed i po 50 roku życia, ale na pewno wiele kobiet chętnie przeczytałoby też o pielęgnacji skóry dziecka, szczególnie że segregator powstał we współpracy z Roger publishing, gdzie sporo artykułów w sklepie jest skierowanych w tę stronę.
Dalej mamy informacje o przyczynach, rodzajach i leczeniu trądziku, trądziku rózowatego i ŁZS, czyli łojotokowego zapalenia skóry. To ciekawe treści, choć dość skrótowe. Chętnie w miejscu podawania leków, jakie może przepisać dermatolog – to przecież on decyduje o ich wyborze, nam ich lista nic nie powie – zobaczyłabym więcej wskazówek jak sobie radzić podczas takiej kuracji dermatologicznej albo co zrobić, gdy pojawią się problemy, a wizyta u dermatologa daleko. Dowiadujemy się jednak np. jaki jest związek trądziku z antykoncepcją, czy jak radzić sobie z powodowanymi przez niego bliznami.
W przypadku trądzików dostajemy też zalecenia dietetyczne – co jeść, a czego unikać. Tutaj miałam problem z powtarzaniem treści, bo to co może być wyzwalaczem ponownie jest na liście dietetycznej. Podobna sytuacja następuje przy zaleceniach pielęgnacyjnych. Niby wydawałoby się, że to nic takiego, ale przy 50 stronach tekstu te powtórzenia rzucają się w oczy.
Ostatni rozdział traktuje o ważnej kwestii dermatoskopii, czyli sprawdzania znamion w gabinecie oraz opowiada o rodzajach raka skóry. Poza tym są puste karty na rozpisanie swojej pielęgnacji, diety, czy terminów wizyt u dermatologa i kieszonka na badania, a także przydatny słowniczek składników kosmetycznych.
Moim zdaniem zamysł segregatora jest dobry, ale treści powinny być bardziej rozwinięte i jasno rozpisane dla każdego. Podobało mi się podkreślanie istotności niektórych kwestii, podanie bibliografii, czy rozpisanie składników. Wszystkiego jednak mogłoby być więcej.
Brakuje mi tutaj informacji o AZS, schorzeniu na tyle popularnym, by poświęcić mu rozdział, czy właśnie wspomnianej pielęgnacji dzieci. Również chętnie poczytałabym o zabiegach medycyny estetycznej, bo doktor Nina się taką medycyną zajmuje i na pewno mogłaby je nam w ciekawy sposób przybliżyć.
Johanna Gillbro – Zrozum swoją skórę
Druga pozycja została napisana przez doktor dermatologii eksperymentalnej, interesującą się m.in. bielactwem. Jest to tekst w pewnym sensie mocno naukowy, bo odwołujący się do mnóstwa źródeł i badań, przedstawiający sporo ciekawych informacji. Powiedziałabym nawet, że jest takim zbiorem ciekawostek na tematy pielęgnacyjne i kosmetyczne. Co tu znajdziemy?
Książka jest znacznie obszerniejsza od segregatora, bo liczy sobie 300 stron i nie zawiera przesadnie dużo ilustracji lub grafik. Treść natomiast jest bardzo różnorodna, zaczynając od totalnych podstaw, jak budowa skóry i rodzaje cery, choć z takimi interesującymi fragmentami jak np. rozróżnienie działania UVA i UVB na melanocyty. Dowiadujemy się też nieco o schorzeniach skóry, w tym raku i trądziku różowatym oraz o procesach starzenia skóry.
Bardzo istotną częścią książki są dwa tematy, gdzie pierwszym z nich są składy. To na pewno będzie coś, czego wielu osób oczekuje po książkach o pielęgnacji, a jednak nie dostaje. Autorka opowiada, czym jest INCI oraz co znajduje się w kosmetykach, m.in.:
- czym są emolienty – jakie mają właściwości różne woski, masła, oleje, czy alkohole tłuszczowe
- różne humektanty, emulgatory, stabilizatory, substancje aktywne
- kontrowersyjne substancje – czy trzeba się bać parafiny, silikonów (przeczytaj ten wpis) , parabenów (i koniecznie ten)
- a także jakich składników szukać dla jakich cer
Wyjaśnienia nie są obszerne i mocno wyczerpujące temat, ale wystarczające, by ułatwić zrozumienie składów używanych kosmetyków i ułatwić nieco zakupy.
Drugim takim tematem jest nasz mikrobiom oraz biotyki. Mikrobiom, inaczej mikrobiota to flora drobnoustrojów na naszej skórze, pełna bakterii i drożdzy. Dowiadujemy się, jakie konkretnie gatunki znajdują się w różnych partiach ciała, zależnie od ich wilgotność i tłustości, a także jakie szczepy mogą na siebie oddziaływać – co szczególnie istotne przy probiotykach mogących wpływać na poprawę w różnego rodzaju schorzeniach skórnych.
Ostatnie rozdziały natomiast poświęcono stylowi życia – głównie wpływowi diety. Każda z witamin i każdy z minerałów działa na organizm w konkretny sposób, autorka podaje także ich najbogatsze źródła oraz w jakich chorobach warto najbardziej zadbać o ich odpowiednie spożywanie. Jest i kilka przepisów!
Treści jest tu bardzo dużo i bardzo różnorodnej. Momentami nawet miałam uczucie zostania zarzuconą informacjami! Książkę warto więc sobie porcjować i czytać fragmentami, by powoli przyswoić wiedzę. Przez mnogość treści niektóre z tematów potraktowane są nieco po macoszemu. Książka zakłada więc, że czytelnik już jakąś wiedzę posiada – szczególnie o pielęgnacji. O tej jest zatem niewiele, bo bardziej skupiamy się na składnikach oraz mikrobiocie i diecie. Ewidentnie Johanna Gillbro lubi te tematy 🙂
Bardzo podoba mi się jej podejście, jeśli chodzi o przedstawianie informacji. Każdorazowo podpiera się badaniami naukowymi, co wcale nie jest takie częste w tego typu wydaniach. Podbudowuje to w moich oczach jej wiarygodność, tym bardziej, że sama staram się w swoich tekstach postępować podobnie.
Mimo wszystko Zrozum swoja skórę nie jest wolne od blędów. Wydaje mi się, że momentami mogą wynikać one z tłumaczenia, ale na pewno nie jedynie. Pozycje naukowe po tłumaczeniu przeważnie są sprawdzane jeszcze przez specjalistów z danej dziedziny, tutaj natomiast mamy książkę urodową, więc takie procedury nie mają miejsca. Gdyby miały, zapewne niektóre rzeczy byłyby wyłapane.
Takimi przykładami mogą być np.
- błędne podpisanie warstw naskórka na grafice skóry (pomylenie warstwy podstawnej z rogową),
- mieszanie pojęć hydrolatu i toniku – płynów służących często do tego samego, jednak nie będących swoim idealnym odpowiednikiem
- zaprzeczenie możliwości wnikania w głąb naskórka kwasu hialuronowego o ultra małej cząsteczce, chociaż różne badania, w tym raport CIR twierdzą inaczej
- stwierdzenie jakoby fenoksyetanol uwalniał szkodliwy formaldehyd, co nie jest prawdą, bo ów konserwant nie należy do jego donorów.
Mimo wszystko uważam, że jest to książka niezwykle interesująca i co ciekawe, nieźle uzupełnia się z treściami chorobowymi Segregatora! Gdybym miała jednak polecić jedną z nich, na pewno byłoby to Zrozum swoją skórę Johanny Gillbro. Większość z nas posiada już tę podstawę urodową pozwalającą zgłębiać dalsze, bardziej szczegółowe informacje i myślę, że owa książka może zaszczepić w czytelniku głód wiedzy. Tym bardziej zachęcam do przeczytania i jeśli coś konkretnie Was tam zainteresuje – doczytania o nim w źródłach, chociażby szukając informacji w Google Scholar zbierającym artykuły naukowe.
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!
Zaciekawiło mnie stwierdzenie, że oleje nie są zalecane do demakijażu. Dlaczego tak jest i gdzie mogę przeczytać coś na ten temat?
Właśnie takie stwierdzenie pada w segregatorze i nie zostaje wyjasnione. Ogólnie dermatolodzy nie polecaja olei w żadnej formie, ze względu na możliwość wywołania trądziku kosmetycznego przez zapychanie. To prawda, że wiele osób nie umie dobrać sobie oleju, ale jeśli wybierze się odpowiedni i go dobrze zmyje (najlepsze moim zdaniem są olejki emulgujące) to nie ma tu problemu.