Makijaż naturalnymi kosmetykami? Jak najbardziej można to zrobić 🙂
Dzisiaj w roli głównej kosmetyki polskiej marki Fridge znanej z produktów lodówkowych z krótkimi datami, bez konserwantów. W całego zestawu tylko krem koloryzujący rzeczywiście musi być tak przechowywany, szczęśliwie reszta ma dłuższe daty! Produkty dostałam w prezencie od marki – w zestawie świątecznym.
SPIS TREŚCI
ff fabulous face MINI – krem koloryzujący
Próbkę kremu dostałam kiedyś od sklepu Be Clinic i miałam wobec niej pozytywne wrażenia, więc chętnie sięgnęłam po większe opakowania. Nadal jednak nie pełnowymiarowe, które trudno byłoby mi zużyć w niecałe 3 miesiące przy mojej częstotliwości wykonania makijażu – w pandemii jest jeszcze mniejsza, niż zwykle ;p
Tutaj miałam wersję 18g w kolorze 1, dla lekko opalonej, słowiańskiej cery – teoretycznie w chłodnym beżu, jednak dobrze dopasowującą się do moich oliwkowych tonów.
Aqua (woda), Illite (glinka), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (olej ze słodkich migdałów), Prunus Domestica (Plum) Seed Oil (olej z pestek śliwki), Glycerin (substancja nawilżająca), Titanium Dioxide (pigment), Mica (rozświetlające drobinki), Cetearyl Olivate, Cetearyl Alcohol (emulgatory), Panthenol, Urea (substancje nawilżające), Cetyl Palmitate (emolient), Sorbitan Olivate, Sorbitan Palmitate, Sorbitan Oleate (emulgatory), Lactic Acid (regulator pH), Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil (olejek z bergamotki), Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract (ekstrakt z grejpfruta), Jojoba Esters (emolient), Pantolactone (substancja nawilżająca), Limonene*, Linalool*, Citral* (substancje zapachowe)
Skład jest tu dość prosty – bazujący na olejach i nawilżaczach z dodatkiem matujących glinek oraz pigmentów barwiących i rozświetlających skórę. Dość ciężkie oleje budziły moje obawy, ale ciekawie balansuje je glinka delikatnie trzymająca sebum w ryzach.
Ponadto trochę zastanawia mnie dodatek olejku z bergamotki zawierającego substancje mogące wywoływać reakcje fototoksyczne pod wpływem UV. Liczę jednak, że firma wybrała taki pozbawiony tych właściwości, skoro produkt jest przeznaczony do stosowania za dnia.
Sam krem ma dość lekkie krycie, może w porywach do lekko-średniego. Nie wchodzi w zmarszczki i nie podkreśla zanadto porów. Myślę, że byłyby z niego zadowolone osoby z ładną cerą, które nie czują potrzeby nic ukrywać lub chcące po prostu odrobiny wyrównania kolorytu. Raczej nie przykryjemy nim wyprysków, czy przebarwień.
tint & kiss – 4 Vintage
Tint to fajna opcja kosmetyku wielofunkcyjnego, czyli coś, co lubię najbardziej! Można go stosować na usta, zamiast różu na policzki albo jako cień na powieki! To mocno ułatwia makijaż i zmniejsza rozmiary kosmetyczki, a także wydatki 🙂
Tint jest w formie kremu z dobrym poślizgiem, ale bez uczucia tłustości i ciężkości. Bardzo łatwo rozprowadza się na ustach i równie przyjemnie na powiekach! Mój odcień Vintage to mieszanka różu z brązem, czyli taki przygaszony, nieco ceglasty, chłodny róż. Jego krycie jest malutkie, ale efekt można stopniować nakładając nowe porcje.
Methylheptyl Isostearate (emolient), Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf Juice (sok aloesowy), Euphorbia Cerifera (Candelilla) Cera (wosk candelilla), Copernicia Cerifera (Carnauba) Cera (wosk carnauba), Cocos Nucifera (Coconut) Oil (olej kokosowy), Ricinus Communis (Castor) Seed Oil (olej rycynowy), Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil (olej z pestek brzoskwini), CI 77891 (pigment), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (olej słonecznikowy), Tocopherol (witamina E), Vanilla Planifolia (Vanilla) Fruit Extract (ekstrakt z wanilii), CI 77491, CI 77499 (pigmenty), Mica (substancja rozświetlająca), Jojoba Esters (emolient), Tin Oxide (pigment)
Co ciekawe, w tym produkcie nie ma oleju oliwkowego, jedynie brzoskwinia z kokosem i rycynowym, a ja w zapachu wyczuwam coś lekko kwaśnego, śliwkowego. Chyba noś mnie zwodzi ;p
Tego produktu nie trzeba trzymać w lodówce i mamy 6 miesięcy na zużycie, czyli już całkiem przyzwoicie! Bardzo mi się też podoba jego szklany słoiczek – zresztą inne produkty marki także są w szkle. Przywiązane do nich kryształki uważam za urocze, chociaż nie pełnią tu najmniejszej funkcji poza estetyczną.
glow & beauty – rozświetlacz
No i docieramy do najbardziej zachwycającego kosmetyku z tego zestawu! Jaki ten rozświetlacz jest PIĘKNY!!!
To gęsta, kremowa formuła, podobnie nietłusta jak tint w moim odczuciu. Ładnie przenosi się na skórę, którą cudownie podkreśla swoim szampańskim blaskiem z nutkami złota. Wystarczy już odrobina, by rozświetlić kości policzkowe, ale można dodać więcej dla spotęgowania efektu.
Methylheptyl Isostearate** (emolient), Mangifera Indica (Mango) Seed Butter (masło mango), Cocos Nucifera (Coconut) Oil (olej kokosowy), CI 77891 (Titanium Dioxide) (pigment), Mica (substancja rozświetlająca), Cera Alba (Beeswax) (wosk pszczeli), CI 77491 (Iron Oxides) (pigmenty), Rosa Damascena Flower Oil (olejek różany), Tin Oxide (pigment), Eugenol*, Linalool*, Citral*, Farnesol*, Citronellol*, Geraniol* (substancje zapachowe)
Rozświetlacza również nie trzeba trzymać w lodówce (chociaż latem może to być niezły pomysł) i mamy rok na zużycie. Pomimo takiej długiej daty pewnie nie będę w stanie go zużyć, więc opcja rozświetlania ciała takim kremem jest świetnym rozwiązaniem! Można ładnie podkreślić nim obojczyki, czy ramiona.
Glow & beauty swoje kosztuje (97zł za 8g), ale przy dużej wydajności, długiej dacie i pięknym efekcie, ta cena jakoś nie wydaje się już taka wysoka 🙂 Z całej tej trójki najchętniej chyba wróciłabym właśnie do niego!
A Ty na co byś się skusiła?
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!