Od wielu miesięcy szukam swojego demakijażowego ideału w kategorii olejku z emulgatorem. Za tymi składającymi się jedynie z olei nie przepadam, bo nie lubię tłustej powłoki, jaką zostawiają, więc dodatek emulgatora jest u mnie idealnym wyjściem z sytuacji. Formułę bardziej stałą, to jest balsam myjący, znalazłam już taką, z której jestem bardzo zadowolona (recenzja), ale moja ciekawość kazała mi szukać formy nieco bardziej płynnej i tak oto zaczęły się testy kolejnych produktów – galaretki Couleur Caramel i koncentratu Polnego warkocza.
SPIS TREŚCI
Oczyszczający koncentrat z olejem lnianym Polny warkocz – olejek emulgujący do mycia twarzy
Emulgujący olejek jest moim drugim spotkaniem z marką Polny warkocz, a to dzięki salonowi Trzy wiosny, gdzie dostałam swoją buteleczkę. To polski producent kosmetyków naturalnych, o dość prostych, niewymyślnych składach zapakowanych w szkło.
Moim zdaniem to ich olbrzymia zaleta, bo Polny warkocz łączy naturalne składy z ekologicznym, świadomym podejściem do produkcji śmieci, dając nam opakowania, które można ponownie wykorzystać lub oddać w punktach przyjmujących szklane słoiczki. To połączenie idealne i mam nadzieję, że więcej marek będzie się decydowało na takie rozwiązanie w swoich opakowaniach.
Wracając jednak do samego produktu, to muszę się od razu zgodzić co do nazwy użytej przez markę. “Koncentrat” dobrze charakteryzuje produkt, gdyż nie jest to typowa, lejąca, oleista formuła. To bardziej gęsty, mniej tłusty w dotyku, półpłynny produkt w mlecznożółtym kolorze kojarzącym mi się z rozwodnionym budyniem. Zdecydowanie czuć w dłoni jego większy ciężar, który również przekłada się na aplikację na skórze i sposób oczyszczania.
Przez to, że produkt wydobyty z buteleczki jest stosunkowo gęsty, wymaga specjalnego traktowania. Trzeba go energicznie rozetrzeć, rozgrzać w dłoniach tak, by stał się bardziej płynny, co ułatwi aplikację i uprzyjemni masaż twarzy. Co istotne, jeśli się tego nie zrobi, koncentrat daje opór na skórze podczas demakijażu, w moim przypadku sprawiając dyskomfort tego etapu. Zdarzało mi się nie raz niewystarczająco go rozgrzać, przez co byłam niezadowolona z całej procedury.
Ilość w wielkości jednej pompki, przygotowana do aplikacji w powyższy sposób, w zupełności wystarcza do demakijażu i oczyszczenia skóry twarzy i szyi. Nawet przy dołożeniu kolejnej pompki, a nakładaniu go na skórę bez jakiejkolwiek ingerencji w strukturę koncentratu, demakijaż w moim odczuciu zostawia pole do poprawy. Nie ilość, a przygotowanie produktu jest tu moim zdaniem kluczowe w komfortowym, skutecznym demakijażu. Już po wstępnym oczyszczeniu olejkiem, jego spłukanie nie sprawia najmniejszego kłopotu.
Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów), Glycerin (gliceryna), Caprylic/Capric Triglyceride (emolient), Linum Usitatissimum Seed Oil (olej lniany), Aqua (woda), Ricinus Communis Seed Oil (olej rycynowy), Sucrose Laurate (emulgator), Rosmarinus Officinalis Leaf Water (hydrolat z rozmarynu), Tocopheryl Acetate (witamina E)
Emulgator (Sucrose Laurate), wspierany przez olej rycynowy, świetnie tu sobie radzi, tworząc mleczną emulsję i nie pozostawiając na skórze tłustości, która byłaby niepożądana, szczególnie gdyby olejek miał stanowić jedyny etap oczyszczania. Ja jednak na co dzień, w oczyszczaniu wieczornym, po demakijażu olejkiem z emulgatorem, stosuję drugi produkt do porządnego, ale delikatnego oczyszczenia skóry z wszelkich zanieczyszczeń.
Skład produktu jest bardzo prosty – to trzy oleje: lniany o działaniu przeciwzapalnym, dobry nawet do cer problematycznych dzięki zawartości kwasów tłuszczowych wielonienasyconych; ze słodkich migdałów, odżywczy, ale zarazem nieco cięższy i mogący sprawiać problemy cerom łatwo zanieczyszczającym się oraz rycynowy, czyli tradycyjny składnik mieszanek olejowych, szczególnie OCM, gdzie pomaga zemulgować mieszankę z wodą. Ponadto mamy dodatek nawilżającej gliceryny i hydrolatu rozmarynowego o właściwościach antyseptycznych i regenerujących.
Zatem oprócz oczyszczania, Polny warkocz proponuje nam swoim produktem także bonus w postaci wsparcia walki z wypryskami, stanami zapalnymi oraz dawkę nawilżenia. Oczywiście nie będzie to działanie mocno widoczne, bo produkt pozostaje na skórze przez minutę, ale mimo wszystko mile widziane.
Tymczasem ewidentną wadą jest szczypanie w oczy podczas usuwania noszonego na nich makijażu. Ja normalnie robię to płatkiem z płynem micelarnym, bo nie przepadam za tłustym filmem pozostawianym przez olejki, jednak zawsze sprawdzam taką opcję, by móc Wam opowiedzieć o moich pełnych wrażeniach. Niestety demakijaż oczu jest bardzo nieprzyjemny, zapewne przez zawartość emulgatora i zupełnie nie polecam go wykonywać przy pomocy tego koncentratu.
Kosmetyk ogólnie myje bez zarzutu, ale jeśli nie uda się go odpowiednio rozgrzać, uczucie oporu na skórze podczas oczyszczającego masażu również nie należy do najprzyjemniejszych.
Żel galaretka do demakijażu i mycia twarzy Couleur Caramel
Byłam bardzo ciekawa tego produktu włoskiej marki Couleur Caramel, która specjalizuje się w naturalnej kolorówce. Nałożony makijaż należy potem zmyć, prawda? W prezencie ze sklepu Ekozuzu przyjechała do mnie tubka z miękkiego plastiku zawierająca 125ml kosmetyku. W pierwszym momencie wydawało mi się, że to dużo, oceniając po moich wcześniejszych zużyciach. W praktyce okazało się jednak, że niekoniecznie. Dlaczego?
I tym razem trafiłam na produkt bynajmniej nie olejowy, a konsystencji gęstego żelu. Jego nazwa “żel galaretka” dobrze oddaje tę nietypową konsystencję. To produkt przezroczysty, treściwy, ale w dotyku zdaje się jednak lekki i nieprzesadnie tłusty. Dopiero podczas rozcierania można odczuć jego oleistość i swego rodzaju ciężkość. Ponownie to kosmetyk, który należy intensywnie rozgrzać. W przeciwnym razie stawia opór na skórze, podobnie jak koncentrat Polny warkocz
Niestety ponownie to dla mnie spory problem i podczas demakijażu nieraz frustrowałam się, że nie udało mi się wystarczająco zmodyfikować konsystencji przed nałożeniem na twarz. Próbowałam robić to wtedy małymi partiami, niewielkimi kolistymi ruchami na skórze, ale wymaga to nieco więcej czasu, niż chciałabym na to przeznaczyć.
Czasami kończyło się to nieprzyjemnymi wrażenia ciągnięcia skóry, co jest szczególnie niekorzystne w delikatnych okolicach oczu. W większości przypadków jednak dłuższa chwila rozpracowania żelu na skórze popłacała i otrzymywałam typowo olejowy poślizg, który już umożliwiał wykonanie demakijażu.
Podczas jego wykonywania żel utrzymuje swój słodki, marcepanowy zapach, który da się wyczuć już po wyciśnięciu z tubki. Dla mojego nosa to miły aromat, ale spodziewam się, że dla niektórych może okazać się nazbyt słodki.
Co do samego stopnia demakijażu, jest on jak najbardziej zadowalający. Po masażu skóry i dołożeniu wody tworzy się mleczna emulsja, która z łatwością się spłukuje. Na skórze nie pozostaje żadna tłusta powłoka, ale uczucie miękkości i oczyszczenia.
Caprylic/capric triglyceride (emolient), Helianthus Annuus Seed Oil* (olej słonecznikowy), Glycerin (Substancja nawilżająca), Centaurea cyanus flower water (hydrolat chabrowy), Olea Europaea (Olive) fruit oil* (oliwa), Sucrose Laurate (emulgator), Sucrose Palmitate (emulgator), Simmondsia chinensis (Jojoba) seed oil* (olej jojoba), Prunus amygdalus dulcis (Sweet almond) oil* (olej ze słodkich migdałów), Tocopherol (witamina E), Parfum (substancja zapachowa), Benzyl alcohol (konserwant), Sucrose Dilaurate (emulgator), Sucrose Dipalmitate (emulgator), Sucrose Strearate (emulgator), Sucrose Distearate (emulgator), Dehydroacetic acid (konserwant), Aqua (woda)
Galaretka-żel to kosmetyk mocno emolientowy, z zawartością kilku olei, jak słonecznikowy, oliwa, jojoba oraz ze słodkich migdałów. By ułatwić zmycie tego wszystkiego, dodano sporą liczbę emulgatorów. Najbardziej jednak zainteresował mnie dodatek nawilżającej gliceryny i hydrolatu bławatkowego łagodzącego podrażnienia i opuchlizny. Myślę że mają swój mały udział w stanie skóry pozostawianym po demakijażu.
Couleur Caramel stworzyło kosmetyk świetnie radzący sobie z makijażem, nieszczypiący w oczy i do tego wszystkiego posiadający ładny, naturalny skład z certyfikatem Ecocert i Cosmos Organic. Nie jest on jednak bez wad. Pomimo sporej pojemności zużywa się bardzo szybko! Potrzebowałam nakładać go w naprawdę sporych ilościach, by ułatwić sobie zmianę konsystencji w dłoniach, a następnie skuteczne usunięcie makijażu i zanieczyszczeń z całego dnia.
Mam wobec obu produktów mieszane uczucia. To ładne skład przekładające się na skuteczne oczyszczenie i łatwe zemulgowanie oraz usunięcie takiej emulsji ze skóry, ale każdy ma swoje minusy.
Oba wymagają włożenia sporej pracy w otrzymanie konsystencji odpowiedniej do nałożenia i rozprowadzenia na skórze, Polny warkocz pachnie niezbyt przyjemnie i dodatkowo powoduje szczypanie oczu, gdy dostanie się w ich okolice, podczas gdy Couleur Caramel jest mało wydajny. Gdybym musiała wybrać tylko jeden, byłby to ten z CC jako sporo przyjemniejszy w użyciu, nadal jednak szukam mojego ideału!
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!