Przyznaję, że pielęgnacja ciała nie jest moim największym priorytetem i często zdarza mi się zapomnieć o balsamie. Przeważnie jednak wybieram żele pod prysznic z bardzo delikatnymi detergentami i sporą liczbą emolientów, więc pomimo braku balsamu, skóra jest w dobrej kondycji.
Kiedy już sięgam po balsam, szukam samych przyjemnych wrażeń: nie może być zbyt tłusty, ciężki, niewchłaniający, czy o zapachu niemiłym dla nosa. W tej ostatniej kategorii bardzo liczyłam na Mokosha, a obawiałam się propozycji Resibo po stosowaniu kremu odżywczego do twarzy, który pachniał trochę siankiem. Jak ostatecznie wypadło porównanie produktów? Przekonajcie się 🙂
Obie marki, Mokosh i Resibo, są polskimi producentami kosmetyków naturalnych cieszących się sporą popularnością. To kosmetyki organiczne, w większości wegańskie – u Mokosh zawsze w szkle, w Resibo przeważnie z jakimś rzadziej spotykanym składnikiem w INCI. Myślę, że każdy znajdzie w ich ofercie coś dla siebie. Ja znalazłam już kilka produktów: recenzje Resibo przeczytacie tutaj (krem – klik, tonik – klik), a Mokosh tutaj (eliksir – klik, serum – klik). Ostatnia ich nowość w moich kosmetycznych zbiorach to odżywcze balsamy do ciała, każdy w cenie 59 zł. Łączy je naturalność, polskie pochodzenie, cena. Czy coś jeszcze?
SPIS TREŚCI
Balsam do ciała żurawina – Mokosh
Pierwszym wyróżnikiem balsamu Mokosh jest minimalistyczne opakowanie z ciemnego szkła (zobacz na Ceneo). To poręczny słoiczek z nalepką w jednym kolorze i czarną nakrętką. Dobrze się go trzyma nawet w małej dłoni, choć przeważnie przy szkle mam obawy, że kosmetyk skończy stłuczony. Jeszcze mi się to chyba nie zdarzyło i doceniam tego typu opakowania ze względu na ich elegancką prostotę oraz o dbałość o środowisko. Wszystkie szklane słoiczki myję i dezynfekuję po zużyciu kosmetyków, a potem wykorzystuję na własne produkty lub odlewki dla koleżanek.
Drugi mocny atut balsamu to jego zapach. To słodka, apetyczna żurawina, dość intensywna, otulająca ciało, ale w żaden sposób nie mdła, ani dusząca. Oceniając po produktach, jakie do tego momentu testowałam, powiedziałabym, że Mokosh umie w zapachy 😉
Aqua (woda), Coco-Caprylate Caprate** (emolient), Makadamia Ternifolia Seed Oil (olej makadamia), Glyceryl Stearate** (emolient), Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil (olej jojoba), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (olej ze słodkich migdałów), Isostearyl Iso-stearate** (emoleint), Cetearyl Alcohol** (emolient), Glyceryl Stearate Citrate** (emulgator), Glycerin** (substancja nawilżająca), Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Seed Oil (olej z pestek żurawiny), Xylitylglucoside** (substancja nawilżająca), Xanthin Gum** (zagęstnik), Anhydroxylitol** (substancja nawilżająca), Xylitol* (ksylitol), Benzyl Alcohol*** (konserwant), Centella Asiatica Extract* (ekstrakt z miłorzębu japońskiego), Tocopherol** (witamina E), Tetrasodium Glutamate Diacetate*** (antyoksydant, substancja wiążąca metale), Dehydroacetic Acid*** (konserwant), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (olej słonecznikowy), Parfum, Limonene* (substancje zapachowe)
* Składnik kompozycji zapachowej
** Składnik otrzymywany z materiału roślinnego
*** Dopuszczony przez instytucje certyfikujące naturalne kosmetyki
Balsam stanowi mieszankę substancji nawilżających, jak gliceryna i ksylitol aż w trzech postaciach w INCI oraz natłuszczających (emolientów), w tym mocno odżywczych olei makadamia, ze słodkich migdałów, arganowego, słonecznikowego, żurawinowego oraz jojoby zbliżonego swoją budową do naszego sebum, a więc fajnie uzupełniającego naszą barierę hydrolipidową. Fajnym dodatkiem jest ekstrakt z wąkroty azjatyckiej o działaniu antyoksydacyjnym, poprawiającym krążenie, łagodzącym i stymulującym syntezę kolagenu.
Razem te wszystkie składniki dają bardzo przyjemny kosmetyk. Jego konsystencja jest dość lekka, jedynie w minimalnym stopniu tłusta, pozwalająca na świetne rozprowadzenie na skórze. Nie pozostawia na ciele żadnej problematycznej powłoki, bo wchłania się w moment i daje efekt mięciutkiej, gładkiej skóry, która jeszcze przez jakiś czas pachnie delikatnie słodką żurawiną.
Balsam żurawinowy Mokosh zużywał mi się w umiarkowanym tempie, ale trudno mi określić, na ile wystarczył, bo niestety nie byłam zbyt regularna. Jak wspominałam, moja skóra na ciele jest w niezłym stanie i nie mam potrzeby częstego smarowania. Słoiczek miałam otwarty chyba ze cztery miesiące, podczas który przeważnie aplikowałam balsam dwa razy w tygodniu. Zdarzały się też tygodnie, gdy nie nakładałam go wcale.
W każdym razie na mojej mało wymagającej skórze spisywał się bez zarzutu. Dawał odpowiednia dawkę nawilżenia i odżywienia, bez uczucia tłustości lub ciężkości, a przy tym bosko pachniał. Dla miłośników nieco bardziej świeżych aromatów, Mokosh przygotował drugą wersję zapachową: melon-ogórek. Ja nie byłam do niej zbyt przekonana, aż powąchałam zawartość słoiczka. To może być dobra opcja na cieplejsze dni, bo łącząca świeżość ogórka z delikatna słodyczą melona.
Odżywczy balsam do ciała – Resibo
W podobnej cenie jak Mokosh (zobacz na Ceneo), otrzymujemy minimalnie większy balsam (+20ml), jednak tym razem w tubie: mniej ekologicznie, ale bardziej higienicznie. Opakowanie jest też poręczniejsze w użyciu, ale jak zwykle mamy coś za coś.
Pierwsze użycia balsamu nie należały dla mnie do najprzyjemniejszych. Miałam bowiem wrażenie, że jego zapach jest zupełnie mdły i kręcący w nosie. To mieszanka delikatnej słodyczy kwiatów, ale podszyta nutą kokosa, co tworzy dość specyficzne połączenie. Postanowiłam się jednak nie poddawać i po krótkiej przerwie wróciłam do balsamu. Ostatecznie przyzwyczaiłam się do zapachu, a ten nawet zaczął mi się podobać
Aqua (woda), Glycerin (substancja nawilżająca), Cetearyl Alcohol* (emolient), Propanediol (rozpuszczalnik), Isoamyl Laurate* (emolient), Coco Caprylate/Caprate* (emolient), Glyceryl Stearate Citrate* (emulgator), Aleurites Moluccana Seed Oil (olej kukui), Butyrospermum Parkii Butter (masło shea), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów), Cetyl Esters (emolient), Caprylic/Capric Triglyceride* (emolient), Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy), Crambe Abyssinica Seed Oil (olej abisyński), Pulmonaria Officinalis Extract (ekstrakt z miodunki), Gardenia Tahitensis Flower Extract (ekstrakt z kwiatu gardenii), Panthenol (substancja nawilżająca, łagodząca), Tocopherol (witamina E), Sodium Phytate (chelator), Glyceryl Caprylate* (emulgator), Xanthan Gum (zagęstnik), Citric Acid (regulator pH), Dehydroacetic Acid (konserwant), Benzyl Alcohol (konserwant), Parfum, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Coumarin, Limonene, Amyl Cinnamal, Anise Alcohol (substancje zapachowe)
Powodem mojej chęci korzystania z balsamu pomimo pierwotnej awersji do zapachu jest jego atrakcyjna konsystencja i działanie. Kosmetyk wydaje się dość gęsty i treściwy, ale na skórze rozprowadza się z odpowiednim poślizgiem i nie daje zbyt lepkiego lub tłustego wykończenia. Wchłania się prawie momentalnie, pozostawiając uczucie odżywienia i nawilżenia.
Odczucie nawilżenia zapewnia gliceryna, czyli humektant już na drugim miejscu w składzie. Towarzyszą jej ciekawe oleje, jak monoi, czyli mieszanka oleju kokosowego z gardenią tahitańską o właściwościach przeciwzapalnych i kojących oraz olej kukui, również łagodzący podrażnienia i stany zapalne. Równie ciekawym składnikiem jest wyróżniony na stronie producenta ekstrakt z miodunki, syberyjskiej rośliny przyspiesza gojenie się stanów zapalnych i wzmacniającej skórę.
Myślę, że z tych właściwości znacznie bardziej skorzystałyby skóry przesuszone lub w jakiś sposób problematyczne. U mnie to po prostu bardzo dobry, odżywczy balsam, który postawiłabym na równi z tym Mokosha. Nie jestem w stanie wybrać, który z nich jest lepszy, ale to co mogę powiedzieć, dla ich rozróżnienia, to to że Resibo wydaje się odrobinę lżejszy i jeszcze mniej tłusty. Polubiłam oba i pewnie jeszcze do nich wrócę, szczególnie w promocyjnych cenach 🙂
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!