Świeże zapachy, lekkie konsystencje i mnóstwo przyjemności z używania – właśnie tego szukam w letnich kosmetykach!
Bez przedłużania – od razu zabieram się do opisywania konkretnych produktów i powodów, dlaczego są fajne latem. Nie będą to jednak pełne opinie, a przeważnie krótkie zajawki. Niektóre produkty już zużyłam, niektórych używam od niedawna. W tekście podlinkuję recenzję, jeśli takie już powstały. Może znajdziecie coś dla siebie na te ciepłe dni 🙂
Pielęgnacja ciała
Jeszcze pod koniec zimy, kiedy otworzyłam żel pod prysznic Mango & aloes od BeOrganic, ten nie przypadł mi do gustu ze względu na zapach, wydawał mi się mdły. Wróciłam do niego jednak w ciepłe dni, na które okazał się idealny! To lekka, żelowa konsystencja o słodkim, niezbyt mocnym zapachu. Porządnie się pieni, z czego na pewno będa zadowolone osoby nieprzepadające za mało pieniącymi naturalnymi produktami. Bazuje na dość mocnej substancji myjącej SCS, więc nie polecałabym go wrażliwcom.
Latem nadal regularnie używam peelingu i udało mi się znaleźć taki, który nie tylko złuszcza, ale daje też uczucie świeżości. Wszystko za sprawą alg i rozmarynu, którym pachnie. Scrub modelujący Ecolab zupełnie nie jest tłusty, dobrze złuszcza i pozostawia przyjemne uczucie oczyszczenia i delikatnego napięcia skóry. Na ten moment to mój ulubieniec w tej kategorii.
Nie potrzebuję częstego smarowania balsamem, bo moja skóra na ciele nie jest wymagająca. Przeważnie sięgam po niego raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu. Za sprawą jogurtu o zapachu ananasa Nacomi mam ochotę balsamować się nieco częściej 🙂 Wszystko za sprawą jogurtowej, lekkiej formuły oraz nienarzucającego się zapachu. Zawartość wygładzających protein ryżu i pomagającego utrzymać nawilżenie wyciagu z drożdży to dodatkowe plusy.
Natomiast gdy mam ochotę na ekstra blask, sięgam po żel rozświetlający Couleur Caramel, który jest prawdziwą perełką na ciepłe dni. Wchłania się w kilka chwil i daje piękne, dość naturalne pomimo sporej liczby drobinek rozświetlenie. Sprawdza się zarówno stosowany na ciało, np. ramiona i obojczyki, jak i kości policzkowe. Tego lata często mi towarzyszy i nie tylko na większe wyjścia w weselnym okresie, ale także na co dzień. Po prostu nadaje blasku, który zachwyca, ale nie jest przesadzony.
Pielęgnacja twarzy
Moim ulubionym myjadłem wszechczasów są pianki. Tej zimy przekonałam się również do mleczek i emulsji delikatnie myjących skórę i pozostawiających otulająca warstewkę. Żele normalnie są gdzieś na końcu mojej listy, ale okazało się, że mogą być fajną, letnia opcją. Odświeżający żel z wit. C Avalon Organics (recenzja) jest się równie delikatnym produktem, zaskakująco mocno pieniącym. Pachnie słodką pomarańczą, ale dwie noty niżej na skali słodyczy i pozwala na odpowiednie oczyszczenie bez ściągnięcia lub podrażnienia.
Po oczyszczaniu oczywiście pora na wyrównanie pH skóry. W tej roli idealnie sprawdzi się hydrolat miętowy np. Your natural side, szczególnie o poranku albo wyciągnięty z lodówki. Daje uczucie chłodu i niezwykłe odświeżenie tuż po spryskaniu skóry. Nadaje się do każdego typu cery, łagodzi podrażnienia, działa antybakteryjnie i ściągająco. Docenią go szczególnie cery tłuste, problematyczne lub wrażliwe.
Jednym z najlepszych serum, szczególnie na ciepłe dni, jakim było mi dane do tej pory używać, jest serum antyoksydacyjne Cream in the city od Lush Botanicals. Trzyma się je w lodówce, bo nie zawiera konserwantów, więc nakładana na skórę porcja lekkiego kremu jest przyjemnie chłodna, a do tego genialnie pachnie mieszanką cytrusów z różą – świeżo i pięknie <3 Dodatkowo zawiera maleńkie drobinki miki, przez co nie tylko odżywia, ale też rozświetla cerę. Pełną recenzję serum znajdziesz tutaj .
Tymczasem na noc inną, dobra opcją jest krem Nocny detoks Baikal herbals. Dzięki rzadkiej, nieobciążającej konsystencji natychmiastowo się wchłania praktycznie do matu oraz za zasługą humektantów i bogactwa ekstraktów dba o odpowiedni poziom nawilżenia skóry. Świetnie sprawdzał mi się przy cerze mieszanej w stronę tłustej.
Podobnie jak chłodne serum, cudowną ulgę, tym razem skórze wokół oczu, przynosi żel w kulce Isana (recenzja). Metalowa kulka działa chłodząco, masuje skórę pozwalając lepiej się wchłonąć żelowemu kosmetykowi i od razu zmniejsza opuchnięcia poprzez pobudzenie mikrokrążenia w tej okolicy. Kiedy żel mi się skończył, przelałam do opakowania serum Caffeine Solution z The ordinary, które równie dobrze sprawdza się z kulką, dodatkowo nieco redukując sińce pod oczami (jego pełna recenzja tutaj – klik).
Kolejnym produktem pielęgnacyjnym, który uważam za świetny latem, jest żel aloesowy Mill Creek. Ważne, by taki produkt zawierał jak najwyższe stężenie aloesu (ponad 90%), bez zbędnych wypełniaczy, a jedynie niedrażniący konserwant i ew. ekstrakty, jak ten z Mill Creek – przeciwzapalne ekstrakty z ogórka i żywokostu oraz łagodzącą alantoinę. Inny taki żel, który na szybko przychodzi mi do głowy jest marki Equilibra – z 98% zawartością aloesu. Niezależnie który wybierzecie, nawilża on skórę, wspomoże gojenie i załagodzi podrażnienia, także te posłoneczne, jeśli za mocno Was przypiecze. Jest moim wakacyjnym dodatkiem do kosmetyczki na dni na pełnym słońcu.
Makijaż
Latem oczywiście nie może zabraknąć kremu z filtrem! Ja wybrałam ostatnio krem rozświetlający Clochee SPF30, który łączy w sobie filtr z delikatnym makijażem. Krem lekko barwi skórę, nadając jej świetlisty wygląd. Po nim już nie używam podkładu, nawet mineralnego. Nałożony w dwóch warstwach daje dobrą ochronę przed słońcem.
Jedyne, czego przeważnie używam dodatkowo, to tusz do rzęs oraz pomadka lub błyszczyk, z przewagą tego drugiego. Błyszczyk dodaje jakby wilgotnego blasku, wygląda bardzo naturalnie i świeżo. Jednym z moich ulubionych w tej kategorii jest Benecos, którego recenzja znajduje się tutaj . Nic mi więcej nie potrzeba w ciepłe dni. Jak wyżej wspominałam, czasem tylko muskam kości policzkowe żelem Couleur Caramel, dla jeszcze lepszego rozświetlenia w promieniach słońca.
Jest coś do pielęgnacji i twarzy, i ciała, a także odrobina kolorówki. To kosmetyki moim zdaniem dobre na lato, bo lekkie, często o świeżych zapachach, fajnie wpasowujące się w ciepłe dni. Może któryś wpadł Ci w oko i też masz ochotę go teraz wypróbować? Daj mi o tym znać w komentarzu!
Polecane powiązane treści
czyli Anna Kochanowska – miłośniczka pielęgnacji skóry bazującej na naukowych faktach.
Blog powstał z pasji, która doprowadziła mnie na studia z kosmetologii bioestetycznej i codziennie skłania do zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli sama regularnie chcesz dowiadywać się więcej o pielęgnacji, kosmetykach i akcesoriach, które Ci w niej pomogą, zaglądaj na annemarie.pl!
Od jakiegoś czasu śledzę Twojego bloga. Dzięki Tobie wiele zmieniłam w pielęgnowaniu swojego ciała i już widzę efekty 🙂 Chciałabym aby mój partner również zamienił kosmetyki „drogeryjne” na te bardziej przyjazne dla skóry 🙂 Czy planujesz zrobić wpis o pielęgnacji męskiej?
Bardzo mi miło i ciesze się, że to się sprawdza! Tak, jak najbardziej mam to w planie 🙂 podsuwam swojemu facetowi kosmetyki od dłuższego czasu i chciałabym jakoś zebrać jego opinie i moje miniwrażenia z tego, co mu podbieram 😉 Jeszcze nie wiem, kiedy się to uda.
Czekam z niecierpliwością 🙂
Ja pozostaje wierna kosmetykom pat&rub ze względu na naturalne składy które nie podrażniają mojej wrażliwej skóry 🙂
Jeszcze nic od nich nie miałam 🙂 Co Ci się szczególnie sprawdziło?